Pelplin i ... czy dogtrekking jest nadal trekkingiem?


Kolejne zawody, w których wybrałyśmy kategorię fitness czyli 10 km, w związku z tym, że biegła też Flora, upewniałam się kilka dni wcześniej CZY ABY NA PEWNO trasa (jeśli się nie zgubię) będzie miała 10 km.

Na starcie stawiłyśmy się z Michaliną startującą z Nelą, Aneta i Robert z Vegą, Marta z Solo i Patrycja z wypożyczonym Bergenem, ja startowałam z Florką.
Patrycja wybrała kat. MID, a my na Fitness 10 km.
Przeanalizowałyśmy mapę, mapa dziwna 1 cm=200 m, na odprawie okazuje się, że tej drogi nie ma, tego mostu nie ma...trasa układana przez Zbyszka, więc postawiłyśmy za pewnik, że bedą pokrzywy i bagna:) Taktyka taka jak zawsze, lecimy na ostatni punkt i wracając zbieramy reszte punktów.
Startujących wielu, zwłaszcza w naszej kategorii, 17.30 i czas start - wszyscy pobiegli za Biedronkę, przez pola, no i jakoś my też:)

Pierwszy punkt zebrany w okolicach obwodnicy Pelplina, następnie, długa prosta i po 200 krokach odbijamy w lewo i zbieramy 2 - tu spotykamy Daniela z Diego, który jako, że już trzyma mazak w dłoni, wypisuje nam karteczki - ach ta współpraca między drużynami:)))
Biegniemy dalej, czyli mijamy punkt 5 i lecimy na 6 - liczymy kroki i nagle droga się "kurczy" pokrzywy i mokradła... (czyli dobrze idziemy!), paśnik i wychodzimy na pole...pole pełne przekwitniętego rzepaku - biegniemy ścieżką, rzepak "bije" nas po łydkach i nagle pojawia się mały zagajnik i tam zbieramy punkt.
7
to prościzna - biegniemy ścieżką przez las, następnie wpadamy w trójkąt i każda z nas szuka punktu, nagle słyszę JEST PUNKT i podpisujemy nasze kartki.
Powrót to zbieranie punktu 5 i 3 - punkt 5 to ścieżka w bok, a w tym czasie spotykamy niezwykle umorusanych ludzi - na pytanie gdzie byli odpowiadają: przy 3:)
No to biegniemy na 3 - piękna ścieżka, dobiegamy do zakola Wierzycy, kąpiemy psy, zbieramy punkt suchą stopą i biegniemy do mety. Ponoć te bagna to jak na azymut bysmy poszły z 5 na 3...ach wspomnienia longów - tyle się można na longach nauczyć, żeby pewne azymuty odpuścić:)))

Dobiegamy do mety jako 5 - zdziwione, bowiem kategoria fitness klasyfikowana jest z mężczyznami - czas całkiem dobry 1:30, dostajemy pamiątkowe medale i pelplinkę - może być:)

Po startach w longach, gdzie nie mieliśmy kontatku z innymi uczestnikami (my nadal w lesie, a oni już na mecie) odkrywam dogtrekking na nowo, jednak w zadziwiający sposób.
Po ostatnich dwóch startach w fitnessie, dochodzę do wniosku, że dogtrekking już nie sprawia mi żadnej przyjemności, to nie jest TREKKING, to nie jest spacer, to nie jest relaks z psem - to zwykłe konkurowanie i bicie się o czas i ciągły bieg, prawdziwy canicross. Nie ma czasu na picie, nie ma czasu na zdjęcia, nie ma czasu na czekoladę, nie ma czasu pogadać - zatem powrót do longów, podczas których pogadałyśmy, pochichrałyśmy się, fociłyśmy i faktycznie poszłyśmy na spacer z psem, byłby najlepszym rozwiązaniem.
Ja nie lubię rywalizacji, zwłaszcza z psem, tu jestem wyznania Turid, że nie powinno się startować w żadnych konkurencjach na czas z psem. 

Yyyy, to o co chodzi w tym dogtrekkingu? Bo na pewno zabawy już nie ma....

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o posokowcach - problemach i najpiękniejszych wspólnych dniach

Mity i kity #1 - lęk separacyjny - metoda Konga i Klatki

Ubierać czy nie ubierać - oto jest pytanie:)