Pożegnanie z dogtrekkingiem czyli NO MORE STRESS and CORTISOL


Wszyscy pytają: dlaczego nie było Cię na dogtrekkingu?
Dlaczego nie startujesz?
Zawsze startowałaś!

A ja odpowiadam: ROZWIJAM SIĘ :)

Na seminarium w 2011 Turid Rugaas - znana w Polsce z książki "Sygnały uspokajające u psów" głośno i wyraźnie podkreślała jak zły wpływ na psa ma startowanie w jakichkolwiek zawodach, wtedy owszem zaczęłam obserwować swoje psy jak i również znajomych. Jednak poza obserwacjami, nic nie zrobiłam (czego dzisiaj żałuję)

Turid mówiła również o wszystkich startach z psem o miejsca, medale - jeśli TY się stresujesz, to Twój pies również - taka była jej obserwacja. 
Gdy jeździsz z psem rowerem, gdy pies podpięty jest do roweru - taki jednostajny ruch jest nienaturalny dla psa - bo gdy poobserwujemy puszczonego luzem czworonoga to zobaczymy, że biegnie szybko, zwalnia, węszy, pobiegnie, pójdzie spacerkiem itd. Wtedy gdy jeszcze mój rower nie zmienił właściciela, postanowiłam, owszem jeździć na rowerze, jednak powoli i puszczać psa, gdzie tylko były bezludne łąki. I to była pierwsza zmiana. 

Kolejną zmianą było odejście od rzucania piłeczek i patyków - kiedyś przed "erą mojego rozwoju" oczywiście, że Nelcia biegała za piłeczką - bo przecież musi się pies "wybiegać". Ale znowu mi coś nie pasowało - pies jakoś się nie wybiegiwał, ani nie był spokojniejszy, a im więcej kilometrów zrobiłam, to taaak, była śpiąca, jednak kolejnego dnia musiałam chodzić jeszcze dłużej i dłużej...
Owszem mój pies doskonale trenował, bo na im dłuższe spacery chodziłam, tym lepszą miała formę - jak w sporcie:), co za tym idzie - spacery trwały coraz dłużej.
Kolejny element spacerów to rzucanie piłeczek czyli nic innego jak polowanie na ofiarę. 
Nasze psy, jakkolwiek niektóre zminimalizowane czy też olbrzymie nadal utrzymują ŁAŃCUCH ŁOWIECKI, co oznacza, że:
TROPIĄ - WYPATRUJĄ - PODCHODZĄ - GONIĄ - CHWYTAJĄ-ZABIJAJĄ - ROZSZARPUJĄ i ZJADAJĄ.
W wyniku hodowli psów w różnych celach, niektórym psom wyeliminowano CHWYTANIE i ROZSZARPYWANIE - bo czy rozszarpujący Border Collie będzie dobrym pasterzem?
Rzucanie piłeczki to nic innego jak podnoszenie adrenaliny oraz wydzielanie hormonu stresu czyli kortyzolu i wykorzystanie wszystkich elementów ŁAŃCUCHA ŁOWIECKIEGO - no ale czy znacie kogoś kto rzuci piłeczką RAZ? DWA? Nie, przeciętny właściciel psa rzuca przez godzinę piłeczkę, zaprowadza psa do domu, wychodzi do pracy i zastanawia się po powrocie: Dlaczego mój labrador rozdrapał ścianę? Dlaczego zjadł dywan? Dlaczego poobgryzał meble?
A niestety wyrzut hormonów związanych ze wcześniejszym piłeczkowym spacerem, nie opada od razu po zamknięciu drzwi.
To skoro napisałam już o KORTYZOLU - to faktycznie, Turid wciąż mówiła: cortisol, cortisol...wyrzut kortyzolu...i jakie są tego efekty. Nie będę wdawać się w szczegóły naukowe, jednak kiedy kortyzol dotyczy nas i naszego psa?
A no zawsze i wszędzie - pies faktycznie przeżywa stres gdy pakowane są walizki, idzie w gości, przejedzie obok niego duże auto, musi "przywitać się" z innym psem, poznaje innych ludzi etc - i tu jest ważna socjalizacja. Ale... co gdy sami jesteśmy przyczyną niepotrzebnego stresu?

Na mecie
W takim razie co z dogtrekkingiem?

Startując w kategoriach LONG, zawsze startowałam kilka godzin wcześniej, nigdy nie byłam częścią odprawy, ani wielopsowego powrotu. Nie widziałam całej oprawki przed i po zawodach. 

Gdy wystartowałam w fitnessie - czyli kategorii najpopularniejszej, bo najkrótszej - zobaczyłam jak to naprawdę wygląda - kilkadziesiąt psów na starcie, wszystkie ujadają, po mapy zawodnicy ustawiają się z psami, psy wtedy są w bardzo niekomfortowej sytuacji - są zmuszane do interakcji z innymi, kiedy jego Pańcio/Pańcia zajęci są odbieraniem pakietu startowego. Zawodnicy, których psy przypięte są linkami amortyzacyjnymi zmuszane są do "witania się", a uwierzcie mi, słabo rozdziela się gryzące się psy, które uwiązane są do człowieka...
Kolejny czynnik to wspólny start, nagle wszyscy biegną w jednym kierunku, nadal psy ujadają, adrenalina i kortyzol rosną, monotonny bieg z psem, gdy pies nie ma czasu się nawet załatwić - samce nie mają czasu "poznaczyć" terenu, czas jest najważniejszy i po dobiegnięciu do mety - psy doprowadzane są do wspólnego wodopoju, co w tym przypadku stworzyć niepotrzebne sytuacje zapalne, gdy pies jest nadal na wysokich obrotach. A do tego gdy dochodzi czynnik ludzki - taaak, poddenerwowanie człowieka, ochota na puchar, na medal, na pudło ma ogromny wpływa na psa - z opanowanego wcześniej psa mamy tykającą bombę. A co się stanie, gdy z tym samym psem kolejnego dnia wystartujemy w zawodach agility - kolejnym stresorem... a kolejnego pies będzie miał nieprzyjemne spotkanie na spacerze z innym psem?
Podniesiony kortyzol utrzymuje się w organiźmie kilka dni w zależności od czynnika stresującego czy metabolizmu, po takim starcie możliwe, że pies pójdzie na imieniny do cioci, spotka się z dwójką dzieci i przy tym niby mało stresującym spotkaniu przeleje się miarka. Co wtedy się stanie? I czyja to wina? PSA. Zawsze psa, który jest narzędziem w rękach człowieka.

Wyobraźmy sobie zachowanie trzyletniego dziecka, które rano zostało zabrane do krainy zabawek - stymulujące kolory, dużo nowych dzieci, zapachów, nowe panie, a  po południu dodatkowe zajęcia czyli np wizyta w gdyńskim Eskperymencie. Nie za dużo?
Hasło reklamujące dogtrekking jest doskonałe: WYJDŹ NA SPACER Z PSEM.
Jednak gdzie tu spacer? Gdzie tu trekking? Gdzie w tym wszystkim czyli biegu o marchewkę jest PIES? Po co w tym wszystkim jest PIES?

W internecie jest wiele artykułów mówiących o skutkach długotrwałego stresu na organizm - między innymi artykuł Agaty - jednak podstawowe skutki to depresja, lękliwość, agresja, spadek odporności - może ostatnio pies miał problemy ze skórą? Stał się nadpobudliwy? Agresywny? A może jest niejadkiem?

W związku z obserwacjami stanów mojego psa i rozmowami z trenerami i psimi terapeutami w Polsce, postanowiłam nie narażać jej na tego rodzaju stres i nie uczestniczyć w zawodach. Koniec, kropka.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o posokowcach - problemach i najpiękniejszych wspólnych dniach

Mity i kity #1 - lęk separacyjny - metoda Konga i Klatki

NYC Dogs czyli rzecz o psach w Nowym Jorku