Gdy masz psa reaktywnego - cz. 1 - studium przypadków

Reaktywność - ach słowo, które znaczy tak wiele i tak mało.

A pies reaktywny to słowo klucz na każde "anormalne" zachowanie psa. Ale jak pogrzebiemy głębiej, to zawsze wychodzi nam to tzw drugie dno.

Opiekunka Lary przyjechała do mnie na zajęcia z przywołania jakoś w 2018 roku i szło całkiem dobrze, ale te sesje musiały być bardzo krótkie. 
Wydawało mi się, że Lara nie zapamiętuje, jest mało skupiona i najchętniej to by nas zostawiła na tym placu i poszła do lasu!

Pańcia się nie poddawała i poprosiła o konsultację w sprawie psa reaktywnego.

No dobrze, jak ten pies reaktywny się objawiał?
To pies, który został znaleziony w lesie, a jej nowe miejsce zamieszkania to całkiem ruchliwe miejsce w Gdańsku.
Tak, dziewczyny mieszkają w centrum Wrzeszcza (kto wie, ten wie:)), a uliczki tu są wąskie i nie ma tam jak odejść czy uciec i jest przysłowiowa qpa:)
Dużo tu psów, kotów i starszych lokatorów, karmiących czymkolwiek spadnie z talerza "bezdomne" zwierzęta, a Lara nie bardzo odnajdowała się w tych zaułkach, gdzie za każdym zakrętem czycha COŚ.

Nasza bohaterka również nie do końca potrzebowała człowieka w swoim życiu - nie próbowała nawet wejść w jakikolwiek kontakt z właścicielką.

Ale Karolina ją kochała, właśnie taką.

Każdy napotkany pies był obszczekany, postraszony, napadnięty, a Karolina wyciągnięta i poobijana.

Naszym pierwszym zadaniem było tylko i wyłącznie osiągnięcia KONTAKTU.
Nieee, nie chodzi mi tu o ćwiczenia na patrzenie w oczy - czego jak wiecie nie znoszę - ale chciałam, żeby Lara choć raz się ZAPYTAŁA Karoliny - co robimy?

No ale cóż - Lara nie ufała człowiekowi, zatem wprowadziłyśmy "dziwny" trening i jestem ogromnie wdzięczna, że opiekunka zaufała mojemu planowi. 
Dałyśmy jej to, co lubiła - węszenie i wyszukiwanie.
Wprowadziłam też ogromną zmianę, której sama osobiście bym nie zniosła, ale Karolina dzielnie chodziła na spacery o 5 rano. 
Tu powoli zaczęłyśmy przekonywać psa, że w sumie jest tu bezpiecznie i nie ma ludzi z psami, hormony stresu nam się obniżały, a inne spacery były tam gdzie chciała, czyli W LESIE.

I pewnego dnia pojawiły się nowości - Lara zaczęła bać się ciemnych kafelków i przestrzeni. Wysłałam Pańcię z psem do okulisty.
Bardzo często problemy tzw. behawioralne wynikają ze stanu zdrowia naszego psa.
No ale...oczy zbadane, weterynarz owszem zauważył, że pies boi się wejścia, ale wg niego OCZY były w porządku.
Tu też zasugerowałam badania krwi pod kątem sprawdzenia tarczycy. I pojawiła się niewielka niedoczynność. Po wprowadzeniu leczenia, zmieniła się Larowa sierść i masa ciała. 

Zmiany, które dodatkowo zauważyłam to lepsze skupienie, więcej patrzenia i reakcji na to co robi nasz człowiek.

Ale pewnego dnia stoję na polu, kroczy do mnie Lara i nagle wpada mi w nogi, tak jakby mnie nie zauważyła. Jak moja niewidoma Nela...
Karolina ląduje z psem u innego okulisty i mamy wstępną diagnozę: początki PRA.

Zatem mamy psa, który ma problem ze wzrokiem i nadal wyskakuje nam do psów, chociaż dużo pracując nad relacją, te reakcje są mniej intensywne.
Dziwicie się, że ten pies uważa, że każdy pies my zagraża? Bo ja nie.
Wprowadziłam też pracę z psami neutralnymi na odległości, gdzie Lara mówiła nam: 100 metrów jest spoko i z takim psem dam radę, o ile nie będzie natrętny. I to nam działało!
Ale w takim Wrzeszczu nie mamy możliwości utrzymania 100 merów od innych psów! 
A Lara przyjęła strategię, że jeśli nie da się odejść to trzeba postraszyć chociaż.

Strategia spoko, działała idealnie. Pies szczeka - każdy się odsuwa - IDEALNE wzmocnienie!

Pracując nad komunikacją i zaufaniem, udało nam się zmniejszyć tę odległość reaktywności do ok 20-30 m, co i tak nie jest złym wynikiem. Ale też ciągła praca z różnymi psami przekonywała ją, że te psy to nie chcą jej zabić.
Pańcia dostała mnóstwo zadań, przede wszystkim nauczyć się kiedy należy zareagować i odejść z danej sytuacji.
I tu na zdjęciach widzicie spóźnienie o dokładnie 2 sekundy kiedy powinno być odejście od bodźca, którym jest pies. Dodatkowo zajęcia tropienia i praca linką pozwala nam na lepszą komunikację.

Lara też ma nieco mniej stresu przez co czasami zerka na swojego człowieka, zaczyna ufać, że człowiek ma też jakieś pomysły i nie trzeba od razu straszyć wrzeszczańskiego burka swoimi zębami.

Wchodząc na taką konsultację, zawsze biorę pod uwagę to gdzie mieszkają moi podopieczni, nie mogę im powiedzieć: ‚musisz chodzić kanałami’, bo we Wrzeszczu kanałów nie ma. Owszem mogę zasugerować: wyprowadź się, no ale sami wiecie, że ... no właśnie:)

Moją strategią jest to, aby nauczyć psa funkcjonowania w miejscu, w którym przyszło mu mieszkać.

I jak jest teraz?
No owszem czasami sobie Lara pomruczy pod nosem, że jakiś kudłaty gość jej się nie podoba, zachowanie reaktywne intensyfikuje się, gdy broni swoich przyjaciół, zwłaszcza swojego szczeniaczka, ale co dla mnie najważniejsze - rozumieją się z Pańcią bez słów, bez gestów - one po prostu są ze sobą razem.

I tak pies lasu zmienił swojemu człowiekowi życie. Kompletnie je przewrócił do góry nogami.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o posokowcach - problemach i najpiękniejszych wspólnych dniach

Mity i kity #1 - lęk separacyjny - metoda Konga i Klatki

Ubierać czy nie ubierać - oto jest pytanie:)