OBI camp + tropienie - czyli kołczowanie nad morzem:)


Jana
Ostatnio realizujemy mnóstwo projektów, co odbija się na braku wpisów na naszym blogowisku. 
A można by pisać, rozpisywać się, snuć opowieści...
Jakieś pół roku temu, a może wcześniej, za siedmioma górami, za siedmioma lasami, wpadłbył oto taki pomysł, oj pomysł był to znakomity - jedziemy z Magdą eŁ na wakacje!

Zestaw kuchenny
 Magda pomysł przyjęła z aprobatą i gdy nadszedł nasz upragniony tydzień nadjechała swoim rydwanem spod Szczecina ze swoimi dwoma rumakami - myślałam, że miały być dwa czarne, a tu jeden gnojek w ciapki przybył - i oto tak spędziliśmy w jednym domku czas ze szczeniorem borderem Weiem - 2 miłe rude suczki i 2 miłych przystojniaków. 

W domku panował pokój wszechobecny - Florcia kochała Zuko, Zuko nie wtrącał się do damskich spraw, a mały był grzecznie wzrokiem odprowadzany przez Nelę, gdy przekroczył niewidoczną dla oczu jednak wyznaczoną linię graniczną.
Wei w socjalizacji

Do tego wszystkiego, pani Magda eŁ dowiozła wyciskarkę do soków i tak robiłyśmy na zmianę - blendowane owoce z mlekiem ryżowym, sojowym, kefirem, jogurtem, wodą...lub wyciskane pomarańcze.
Bardzo zdrowo.
Energetycznie.

Ale może nie będziemy rozpisywać się nad naszymi kulinarnymi pomysłami, bo było ich znacznie więcej, dodam, iż żadna z nas nie wzięła ani herbaty ani kawy, ani NIC co można by zaparzyć, ale za to było mnóstwo WODY!.

Szrpakoroby
Pogoda dopisała - zazwyczaj nadmorskie pogody są kapryśne, a w tym roku - żarówa non stop - w związku z tym, pomysł na obóz był taki: DAĆ DZIEWCZYNOM CZAS na ODPOCZYNEK.
I chyba nam nie wyszło - to znaczy wyszło, ale jak to powiedziała Julita Norowa - zależy jakie kto ma priorytety:) 
Zatem kto chciał miał więcej czasu, ale były też pilne uczennice, które śledziły postępy wszystkich uczniów.

I tak naszym największym zaskoczeniem był Gordon S(w)eter zwany Dukiem. Książę nosił szaty - a to biała w dziurki, a to szara, a to niebieska - co nie przeszkadzało mu w przywołaniu, w zajęciach obi, w zajęciach ze świadomości ciała...Duke faktycznie zrobił na nas wrażenie, bo przyjechał tam bardzo przypadkowo...zamiast niego miała jechać suczka Hania, ale zacieczyła nam dziewczyna i została w domu.

Relaksiaki
Drugim zaskoczeniem był BORDER, ale nie taki jak te wszystkie frisbowe "kundelki" - BORDER TERRIER - ale to była szybka maszyna, lekko nieufny koleś, ale kilka dni z nami i na przywołaniu postanowił zostać z "paniami rozproszeniami" niż biec do Pańci - trzeba mu przyznać, chłop się mocno rozkręcił na obozie.

W sumie to nie chciałam pisać, o wszystkich uczestnikach po kolei, jakoś tak wyszło. A zatem pokrótce!
Jamniczka - rozwaliła system - Nora i tropiła i obikowała i ostatniego dnia pod okiem żądnej sukcesu zrobiła aż dwa porządne łańcuchy.
Teo - border border - pokazał nam swoje zaawansowanie w treningach, a Pańcia zaawansowanie w pleceniu szarpaków do zabawek:) 
Atos - starszy PAN ONEK - trafił na tropienie i pokazał swojej Pańci, że jednak będzie potrzebowała rękawiczek, jeśli chce nadal kontynuować ślady - był bardzo dokładny i to jest jego idealne zajęcie na "stare lata", Kodi - drugi PAN ONEK JUNIOR - ogarnął zabawę, ciało i na koniec naprawdę żwawo szło mu przywołanie.
Grandys - surfer
Jedyny w Polsce buldog kontynentalny - JANA - rozwaliła wszystkich swoim uśmiechem - widok szczęścia Pańci po odnalezieniu jej pierwszego pozoranta NIE-DO-ZAPOMNIENIA, a do tego jak ona obikuje...
PIES ZEFIR - zadziwił nas szybką aklimatyzacją do ogromnej ilości rozproszeń, socjalizatorów i zakochał się w o metr niższej Norze - to była naprawdę miłość, taka z szacunkiem do gabarytów:)
Ładny pies w ładne ciapki zwany Grandysem - pokazał swojej Pańci jaki to on mądry jest, jak to on rezygnuje z innych piesków, jak to on obikuje, jak to on surfuje na desce z morza...a ma tylko rok i jest naprawdę "małym, puchatym gnojkiem" - a co najważniejsze - ogarnął też swoje umiejętności towarzyskie - nie napada wszystkich napotkanych DAM, a DAMY nie "zabijają" go wzrokiem. 
ON i ONA - największa miłość obozu
A ja osobiście jestem dumna z umiejętności socjalnych moich PAŃ - Flora poszła nawet raz na indywidualne obikowanie i okazało się, że robi i KICE i PACE, ale to tylko Magda umie z niej wyciągnąć:) Rudy zwana Nelą - robi co ma robić i mamy też recepturę na niejojczenie.
Nasze cowieczorne spotkania manualne wyprodukowały ogromną ilość pomysłów na zabawki (ale to nadaje się na wpis na blogu Magdy eŁ:)), my dodaliśmy naszym psom szarpaki, Pańcie innowacje własne i powstały ogromne ilości INNYCH, WŁASNYCH, HENDMEJDOWYCH zabawek. Codzienne wykłady - obi, tropy, komunikacja psów - i zajęcia dodatkowe (masaże, przywołanie, relaksacja, świadomość ciała) układały puzzle w całość i na koniec Magdowy wykład o "stresie u ludzi i coachingu"  dopełnił nasz wyjazd.
Szarpak w akcji

Książę zrelaksowany
 Do tego skołczowałyśmy dziewczyny i na następny rok mamy już komplecik na jeden z obozów.
No właśnie ... już czekam na następne lato, bo ekipa zebrała się rewelacyjna, uczestniczki "weszły" w nasze ćwiczenia i sukces był murowany:)

Dzięki MAGDO eŁ, dziewczyny i futrzaki!






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o posokowcach - problemach i najpiękniejszych wspólnych dniach

Ubierać czy nie ubierać - oto jest pytanie:)

Mity i kity #1 - lęk separacyjny - metoda Konga i Klatki