Posty

Wyświetlanie postów z 2011

Szczęśliwego Nowego Roku:)

Obraz
Nadchodzi Nowy Rok i nadchodzi czas podsumowań roku 2011:) Czy ktoś w ogóle robi podsumowania? Trochę wstyd, bo wszystkie postanowienia noworoczne są tylko na okładce kalendarza - ile to trzeba schudnąć, ile to trzeba kursów zrobić, książek przeczytać, ile z psami trenować... A psy spokojnie sobie leżą wieczorem, czy myślą o tym, że jutro będą strzelać petardy, fireworki? Że ja już dzisiaj zastanawiam się, jak one zareagują? Na chwilę obecną - Nela leży i podnosi czasami głowę na dźwięk petardy, Flora nawet oka nie otworzyła. One jeszcze nie zdają sobie sprawy, że to dopiero próby. Jednak jutro wybieramy się na psiego Sylwestra - dokładnie Sylwester na 4 łapach - relacja po imprezie zapewniona:)  Ale czas zrobić podsumowanie: - Sara u nas od roku - wie już do czego służy ogon, wie co to przytulanie, otwiera oczy jak widzi człowieka, nadal chudzinka, ale 3 kg udało nam się jej dorzucić. - Flora - od Wielkanocy - udana operacja, niby niepełnosprawna, ale ga

Praca z gwizdkiem - dlaczego Sara uczy się przywołania?

Obraz
Dziś suki doprawiły mnie o stan przedzawałowy! Zaginęły wszystkie 3, ułamek sekundy, głowa wyciąga gwizdek - PROCEDURA: 1. GWIIIIIZD - jest Nela 2. GWIIIIIZD - jest Flora po 4 minutach, zasapana...przebiegła jakiś kilometr... 3. GWIIIIIZDx10000000 - NIC 4. Odprowadzam 2 suki do auta 5. Wracam na pole, GWIIIIZD...NIC - Sary nadal nie ma 6. Głowa myśli, zimna krew, mija 15 minut - dzwoni do kogoś, kto na pewno zachowa zimną krew  = stoję na polu jak przewiduje PROCEDURA, słucham spokojnie co mam robić. 7. W oddali słyszę pisk psa - przed oczami widzę Sarę, że przebiegła przez bardzo ruchliwą trasę na Kolbudy, ale to jakieś 2 km ode mnie... 8. GWIIIIIZZZZZDDDD - głowa myśli: mama mnie zabije, do którego weta jechać, jakby ewentualnie coś, który schron obdzwonić, odwołać zajęcia, czyj numer ma na obroży (haha MAMY - bezstresowe uzdrowisko córcia zapewnia!!!) 9. Dzwoni koleżanka - 20 minuta - polecenie wydane: STÓJ albo idź do drogi, nie jedź, bo pies nie znajdzie śladu -

Spacer do Jaru Raduni - niebieski szlak

Obraz
Od jakiegoś czasu zdobywamy 3miejskie i okoliczne szlaki, 2 tygodnie temu zrobiliśmy niebieski szlak kartuski. JAR RADUNI . Wycieczka do Jaru - odkładana przed dłuższego czasu z różnych powodów, w końcu doszła do skutku. Początek imprezy - BORKOWO :) Ale najpierw trzeba tam się odnaleźć w wielkim mieście - mi się umiejscowienie pomyliło, ubzdurało mi się, że to gdzieś na trasie na Kościerzynę, w okolicach Glincza i pojechałyśmy przez Kolbudy "SKRÓTEM" - rezultat był taki, że się spóźniłyśmy - i wszyscy na nas czekali w okolicznych "rowach" - czyli Stasiu wypatrywał nas z jakiejś małej uliczki, a Ania spod czyjegoś płotu już w Borkowie. Wycieczkę rozpoczęliśmy od logistycznego przewozu aut na koniec naszej wędrówki - tam gdzie zazwyczaj zaczynaliśmy czyli most/knajpa w Babim Dole. A my z powrotem do Borkowa. Elektrownia wodna Wiadukt w Rutkach Zaczynamy od elektrowni wodnej i hodowli ryb łososiowatych oraz wiaduktu kolejowego, o którym wsz

Florkowa sprawność fizyczna

Obraz
Poranne przytulaski Flora coś o tym wie:)  Dzisiaj zaspałam na zajęcia z tropienia - uważam, że powinnam ustawić taki szablon w swojej kom: sorki - zaspałam , bo od tygodnia ciągle zasypiam.  Stąd dziś rano było przyjemnie i nikomu nie chciało się wstawać, bo ciepło, bo ktoś przytula... pierwszy raz widziałam, żeby tak obydwie spały.  No cóż, chyba coraz bardziej się lubią, Flora nie lubi chodzić gdzieś sama, a Nela z samotnego wypadu, zawsze ciągnie do domu, wita się z Floriną, i opowiada gdzie była, co widziała. Żebrząca o smaczek:) Zatem na naszym tropieniu nie byłyśmy - jednak prowadziłam dziś zajęcia z rewirowania - ojejku jejku... dużo treningów potrzeba. Zwłaszcza w opanowaniu, która to lewa, która prawa i nie chodzi mi tu o psy:) Na następnych zajęciach narysuję im PRAWA LEWA na rękach, zobaczymy czy zadziała. Nie ma to jak się ucieszyć gdy kursantowi COŚ wyjdzie:) Spike dzisiaj pięknie zaznaczał przedmioty w rewirze. Kolejny wniosek na dziś to, aby

Dogtrekking Rumia

Obraz
W końcu Dogtrekking przyszedł do Trójmiasta - w niedzielę wystartowaliśmy jako BavariaTeam.pl w zawodach na odcinku 10 km - nasza drużyna to Nela i Flora (PB), Exci (Nova Scotia), Thori - (Husky), Negra (lab), Oskar (lab) - Thori nam się odłączył i poszedł swoją ścieżką, jednak nadal pracował na nasze punkciki:) Trasa całkiem przyjemna, jednak "skróty" oznaczały przejście przez WYSOKIE góry, nasza drużyna miała takie parcie na pudło, że przy każdym punkcie robiliśmy przerwę na herbatkę, ciastko i zdjęcia. Ale nie wróciliśmy ostatni jak się okazało! Jednak gdy my wracaliśmy z 10 km - Zbyszek wracał z LONGA - tym razem 26 km. Flora pokonała dystans bardzo ładnie, bez utykania i żadnych problemów, jednak takie trasy musimy robić powoli - uzbieraliśmy 50 zł na wspomaganie innych posoków. A my w prezencie wpisaliśmy sobie po 10 m do naszej książeczki PTTK. Dziś był dzień pod znakiem weterynarza - Flor wylądowała u dra Jarka - i mamy zapalenie grudkowe 3 powieki i do tego prze

Flora tropi, Nela trenuje agility

Obraz
Hop na plecki Flora Od jakiegoś czasu nie wysypiam się, spanie na kanapie oznaczało więcej miejsca - teraz 160x200 jest zdecydowanie niewystarczające. Chyba muszę przemyśleć kwestię spania - na razie wybieram miejsce na kołdrze, a teraz na pleckach:) Ale chyba najciekawszą wieścią ostatniego tygodnia jest tropienie, na które zabrała mnie moja pani - wcześnie rano wsiadłyśmy do auta - przestraszyłam się, że bez Neli, bo to oznacza WETERYNARZ - a tu jednak nowość - dojechałyśmy do nowego lasu i spotkałam nowych znajomych - straszliwie się bałam, nie było obok mnie nikogo kto by mnie obronił, więc postanowiłam się chować pomiędzy nogami mojej pani. Ale potem już mi się spodobało - nowi znajomi okazali się ginąć w lesie - musiałam ich szukać, ciężko było na początku skupić się na poszukiwaniach, ale po kilku próbach już wiedziałam o co chodzi, Ci ludzie gubili rękawiczki, skarpety, zabawki swoich psów, a ja bezbłędnie odnajdowałam ich za drzewami - phi! łatwizna! Spodobało mi się o

Węszyć każdy może...warsztaty z Zofią Mrzewińską

Obraz
Nela na pomniku psa DŻOK - postanowiła się przywitać:) 1280 km w 3 dni po Polsce - nic trudnego, wystarczy pojechać z Gdańska do Krakowa i z powrotem... W czwartek wieczorem zapakowałyśmy się do auta - i pojechałyśmy na warsztaty tropowe do Krakowa. 4 i pół godziny i byłyśmy na miejscu i spotkałyśmy się z Sarą i 14 letnią jamniczką Sami. Sami totalnie nie słyszy więc w nocy nawet do nas nie przyszła...narobiłyśmy hałasu i bałaganu, Flora została w Łodzi, a my rano udałyśmy się w kierunku Krakowa. Nasze wiejsko-miejskie psy doskonale czuły się na krakowskim Kazimierzu ze względu na wszędobylskie zapachy na ścianach budynków mówiące: To ja Felek, byłem tu rano... Mało trawników spowodowało POSZUKIWANIE miejsca na qpę... bo przecież Nela ze wsi nie wystawi 4 liter na beton czy chodnik...pół godziny poszukiwań i JEST:) I dopiero od tej pory możemy zacząć opis zwiedzania Krakowa - dziewczynki bardzo ładnie zwiedzały stare uliczki: KUPA (:))) Meisela, Bożego Ciała - pobliskie

Dogtrekking Balczewo - Inowroclaw

Obraz
Tydzień temu startowałyśmy z Nelą w nocnym dogtrekkingu - jednak nie było aż tak "nocnie", ponieważ księżyc pozwalał na wyłączenie latarek nawet w lesie. Wyruszyliśmy z Gdańska w całkiem sporej grupie komplecie. W związku z tym, że mieliśmy jeszcze bagaże, namioty etc Asia pojechała z Danielem+Diego. A my wesołą paczką wybraliśmy się w radosną podróż kangurem w 4 osoby i 5 psów plus 2 namioty, śpiwory, materace, klateczki.... Pierwsza główna atrakcja to LODY w McDonald's w Inowrocławiu ....omniom mniom i przez to ledwo co byśmy się spóźnili :)))  Żeby dojechać do Balczewa potrzeba nosa do off-roadu - za kapliczką w prawo i po dziurach...czy to na pewno aby tu??? U Pani w pasiece dowiedzieliśmy się, że  TAK TO TU! Podjeżdżamy - a tam IMPREZA na całego, ludzie tańczą, muzyka gra, szukam Grześka na parkiecie wokół ogniska...a tu okazuje się, że leśniczy zrobił 2 imprezy - dogtrekking i jubileusz milicjantów , na luziku postawiliśmy namioty, zgłosiliśmy się, muza nadal

Szeleczki w liski

Obraz
Kupiłam szyte na miarę szelki , nie wiem kto się bardziej podkręciła, ja czy ona. Ona nie:) Szyte na miarę to nowość na rynku, nic nie uwiera, miękkie - jest polar pod spodem - sama tak wymyśliłam.A do tego ten motyw polny - LISKI, BIEDRONKI - sama bym chciała mieć takie szele! Ubrałam suczkę dostojną w piękne szeleczki za miliony monet, a tu NERW - że zapach nowości, że wszyscy patrzą - więc postanowiła, że nie będą wszyscy oglądać tych lisków i szeleczki będą pachniały PSEM. LASEM. POLEM. ZIEMIĄ. No nie byłam zadowolona... A do tego jeszcze znalazła sobie dama jedyną bagnistą kałużę i liski utopiła. Biedroneczki też. I wiecie, ten polar piękny. O jak on cudnie wssysa bagienne błoto.

Jedziemy na urlop!

Obraz
Jutro jedziemy na urlop - ja typowy, niewyleczony pracoholik i 2 rude. Od kilku dni prześladuje mnie stres - no bo jak można nie robić NIC? Na szczęście urlop będzie zorganizowany i o 9 jest DogNordicWalking, na 11 jest coś, na 13 obiad, na 14 coś i tak do 17...ale CO TU ROBIĆ po 17? Bez internetu? Przy okazji zapisałam Rudego na Seminarium Agility po obozie - w zeszłym tygodniu na seminarium z Inki Ruda lekko się już denerwowała ciągłą pracą, ale drugi dzień był wielką nagrodą. TROPIENIE!!! Ciekawe czy nam się Agility spodoba:) Rude dostały dzisiaj chustki - super pies i w pieski, kosteczki:) Florencja pozuje do zdjęcia!

Zaskoczenie

Obraz
Śpiochy! Jakie było dzisiaj moje zaskoczenie, gdy szukałam w domu "żywej duszy" i znalazłam obydwie dusze w sypialni:) Flora ma już luz - sofa i łóżko zostały opanowane w ciągu jednego dnia - to nazywa się KONSEKWENCJA - Flora pracowała nade mną od dłuższego czasu - słabo łapałam to ćwiczenie jednak wystarczyło RAZ pozwolić na mizianie na sofie i od tej pory KAŻDY mebel jest jej. Klik nagródka Gosiu:) Nela i Present Perfect Wczoraj RUDY = Nela zasnęła na zagadnieniu Present Perfect - bardzo jej się nie podobają te zajęcia - chyba lepszą opcją byłoby bieganie po lesie:) Popieram!!!

Flora, ryba i kanapa

Obraz
Wczoraj Flo zyskała nowy przywilej w moim domu - dostała pozwolenie na wejście na kanapę i położenie się obok człowieka. Zrastamy się:) Wtuliła się i tak spędziła długi wieczór. Ale kolejne razy, to już panna zaczęła wymuszać jojczeniem i szczekaniem. Do tej pory kanapa zarezerwowana była dla tej "pierwszej", oczywiście, że Flo wskakiwała jak nikt nie widział, ale o 7 rano zawsze starała się ułożyć na kocyku. A czasami jak nieco zaspała, budziłam, udawałam, że się pieklę i wysyłałam na miejsce. Teraz leży w sypialni, na łóżku, nikt jej nie widzi - oj jak wygodnie! Rozciągnęła się na całą szerokość! Poza tym od przedwczoraj chodzę za nią na spacerach i wzywam do zrobienia qpy... chodzi o tę rybę, którą wczoraj zjadła. Taką całą. Nieżywą, ale w całości - dobrze, że bez haczyka. Co ciekawe już raz jej ją z gardła wyciągałam, ale JA o niej zapomniałam. Ona nie.

Akcja kuropatwa

Obraz
Flora okazuje się być płochaczem , interesuje się tylko gołębiami, kaczkami, perliczkami i wszędobylskimi kuropatwami osiedlowymi - potrafi znaleźć je wszędzie. Dziś panie okazało się, że doskonale dogadują się bez słów. Podczas naszego codziennego, polnego spaceru, dziewczyny znalazły kuropatwę . Generalnie jak chcesz sprawdzić czy psy będą się ze sobą dogadywać - zobacz czy dobrze wspólnie polują. No i polują! Może niekoniecznie tego pragnę, ale miałam dzisiaj kilka chwil fascynacji. Flo podeszła do zarośli powoli i wydawałoby się, że doskonale obydwie wiedzą, jaką która ma sprawność. Ta nie może biegać, ale może płoszyć, a ta druga może biegać, więc może pogonić to co wypłoszone. I widzę, Flo podchodzi powoli, kuropatwa podnosi się i nagle ZNIKĄD pod kątem 90 stopni wpada Nela i sama zdziwiona jest prawie w kuropatwie pyskiem. Klasyka! Brawo dla kuropatwy, była szybsza, ale kolejna akcja może być sprawniej przeprowadzona. Od jakiegoś czasu jest we mnie obawa przed pow

Sara i powrót do Łodzi

Obraz
Jestem SARA i wciąż wspominam wakacje u moich rudych przyjaciółek - spotkałam moją pierwszą panią, która zabrała mnie ze złego domu. Na początku nie poznałam jej, ale kilka głasków, ten głos i zapach i już widziałam, że to ONA! Jeździłyśmy razem samochodem, ja jak zwykle pomiędzy fotelami, na podłokietniku, bo przecież wszystko muszę widzieć, a ona dawała mi słodkie buziaki i głaski. Byłyśmy nad wielką wodą - woda mnie atakowała, ale Nela i Flora nie widziały żadnego problemu więc zaczęłam się z nimi bawić - jednak z dala od wody! Najbardziej podobała mi się nieskończenie wielka PIASKOWNICA! A potem pani zabrała nas promem na GOFRY - też dostałam trochę gofra z bitą śmietaną:) A że jestem nadal szczupła, pani zabrała mnie "niezauważalną" do sklepu, a potem poszłyśmy na LODY! Byłam też w Sopocie - ale nie podobało mi się, tłoczno, nie mogłam bawić się z Nelą w piaskownicy, nuda! Gdy wracałyśmy do domu pogryzł mnie pies, sama nie wiem kiedy to się stało, nie

Z cyklu RATUJEMY POSOKA - historia Flory

Obraz
Historia Florki to jedno wielkie zaskoczenie i wynik nie do końca przemyślanej, acz udanej decyzji. Ponieważ daty najlepiej porządkują fakty, zatem dziś taka forma przekazu. 23 marca pojawia się na forum zdjęcie, z informacją, że pies jest po wypadku. 30 marca proponuję DT u siebie, jednak to 450 km, szukamy... Po kilku dniach, Kasia z Poznania proponuje DT u siebie, jednak pojawia się Pani z Warszawy, która proponuje tymczas, jednak DT nie dochodzi do skutku, a transport do Poznania już pojechał. Zatem pokrótce: wsiadam w auto, jadę na święta Wielkanocne do kuzyna i w Lany Poniedziałek odbieram Florkę. 25 kwietnia wpis z forum: No właśnie - nasza sunia z Radomia dostała imię FLOR (z hiszpańskiego KWIATEK - Florka, Flora...) Na cześć wiosny:) Jest już w DT w Gdańsku, po kąpieli, całą drogę spała, zjadła kolację, była już lekka sprzeczka - schroniskowe obyczaje wychodzą. Florka słabo chodzi, na 2 piętro, nie ma o czym marzyć - wnosiłam ją, miednica jest na 1

Florka pierwsze dni

Obraz
Jestem Florka - dostałam imię FLOR (od hiszpańskiego FLOR=kwiatek) od mojej nowej Pani, która zabrała mnie ze schroniska. Wsiadłam do samochodu, a tam drugi posokowiec, trochę przestraszony, bo nigdy nie był w schronisku! A ja - Florka byłam - i przez 2 miesiące nauczyłam się walczyć o swoje - wcześniej jadłam spokojnie jedzenie, kochałam bawić się z innymi pieskami - a tu w schronie okazało się, że jeśli nie zdążę zjeść zawartości mojej miski, to już do następnego karmienia będzie mnie bolał brzuszek i będę głodna. I tak nauczyłam się, że ostrzeganie warczeniem nie robiło większego wrażenia na moich współlokatorach, więc musiałam atakować i odpędzać od mojej miski.  W ten sposób wywalczyłam sobie w końcu mój pierwszy posiłek. Ale oczywiście musiałam jeść bardzo szybko, inne pieski były silniejsze ode mnie - przecież ja byłam po operacji i nadal poruszam się na 3 nogach. Po kilku godzinach jazdy okazało się, że mieszkam nad jeziorem w jakimś wiecznie wiej