Latający posok??? Nieee, przecież mnie to nie kręci...tiaaa

Od jakiegoś czasu szukam sposobów na obudzenie pasji aportowania u Neli, owszem aportuje (SOBIE) patyka, piłeczkę, ale nie weźmie w pychol nic twardego, drewnianego = niewygodnego. Ma też fiksację na punkcie pierwszego przedmiotu, który dostała, czyli gdy mamy dwie identyczne piłeczki tenisowe, TA PIERWSZA jest ok, druga nie:)

Zapisałam się do Latającej Akademii Dog Chow (LADC) czyli frisbee w Warszawie - w międzyczasie do Gdyni przyjechał Darek Radomski na semi z flyballa (wyszłam z założenia, że oni jakoś muszą rozwijać tę pasję aportowania), gdzie mój pies oczywiście zaprezentował fiksację piłeczkową, która okazała się problemem nie do rozwiązania w ciągu dwóch dni seminarium. 
Zatem czekałam na LADC i gdy nadszedł ten weekend baaardzo nie chciało mi się jechać:) Baaardzo... gorąco, daleko, generalnie wszystko na nie:)

Wyjechałyśmy z Nelą w piątek wieczorem - spotkałyśmy się z Melą (moją byłą tymczasowiczką), gdzie Nela niezbyt miło się zachowywała, wciąż pokazując kto jest królową i jak bardzo królowa zmęczona  jest podróżą. 

Nela zachowuje się OK na seminariach, jeśli przyjadę jakieś 3 dni wcześniej, ona musi się rozejrzeć, wyspać, przyzwyczaić do nowego otoczenia...a jak nie, to nie je, nie śpi, jest nieznośnym dzieciakiem. Jednak rzeczywistość nie pozwala na niepracowanie przez 3 dni:(

Aby zniwelować jej stres - pojechałam wcześniej do Starych Babic, gdzie odbywały się zajęcia - obeszłyśmy plac dookoła zapoznając się z terenem, zapachami i ujadaniem innych psów.
Na placu rozstawione były namioty, pod którymi uczestnicy ustawili klateczki dla swoich psów - niektóre psy stały klatka w klatkę - dużo stresu, dużo szczekania, dużo spalania psiej energii. Pogoda wymarzona na plażę, a nie na semi z psami, ale rozkładam klatkę w aucie, otwieram okna, bagażnik i Nela odpoczywa gdy ćwiczą inne psy czy tylko ludzie. Krem faktor 50 nakładany co pół godziny, pomimo tego jestem czerwona.

Zapisałam się do grupy BIAŁEJ - początkującej, która miała zajęcia z 3 trenerami - 2x z Darkiem, z Agnieszką i z Paulą. Oczywiście na miejscu okazało się, że w grupie białej tylko ja nic nie wiem o frisbee, nie rzucam, nie wiem nic o konkurencjach, a uczestnicy już od jakiegoś czasu bawią się w ten sport.

Pierwsze zajęcia z aportowania i Nela nie oddaje frisbee, ale Darek pokazuje sposobiki, które powodują, że ruda zaczyna przynosić mi Z CHĘCIĄ dysk. Hmmm - tak po to przyjechałam:)
Na kolejnych zajęciach z Agnieszką uczymy się rzucania dyskiem - FLOATER i BACKHAND - już dziś wiem CO TO:) Okazuje się, że rzucanie dyskiem nie jest takie łatwe jak pokazują to na YouTube i na DVD:) Strasznie się cieszę, że sama nie zaczęłam kombinować, bez nadzoru specjalistów:)))
Tu grupa pracuje już ze swoimi psami na dyskach, my na szarpaku - nadal uczymy się przynosić i chętnie oddawać i kurcze...DZIAŁA...

Niedziela - to kolejny CIEPŁY dzień, zaczynamy od zajęć z Paulą - trening psa, rozmawiamy o ćwiczeniach wzmacniających mieśnie i rozwijających motorykę psa - to były moje ulubione zajęcia (ale oczywiście reszta też byla OK:))) Do tego kolejne ćwiczenia na ludzką motorykę, skupianie uwagi na "psie" - czyli innym uczestniku - i rzucanie dyskami. 
I na koniec zajęcia z Darkiem - spacer z frisbee - Darek nas "rozgrzał" - pobiegaliśmy trochę, zwłaszcza jak nie umie się łapać:) Do tego każdy dostał swoje 5 minut i ja wybrałam "początki w uczeniu frisbee". (ale przecież ja tam pojechałam uczyć się APORTU...no właśnie tu już się wkręciłam...)
A na koniec - jak już się z każdym pożegnałam, bo 350 km czeka...Darek mówi: zostań na 15 minut, obiecuję, nie będziesz żałować"- dobra, 15 minut nas nie zbawi - i tu Darek nas DOGRZAŁ:)))
Graliśmy (my ludzie) w Ultimate Frisbee - dwie bramki i rzucamy frisbee - na początku nasza drużyna wygrywała 5:1, ale wyłonił się lider przeciwnej drużyny i wygrali z nami 6:5 - zabawa była niesamowita i TAAK, nie żałuję tych 15 minut, endorfiny podskoczyły, zwłaszcza na wyjazd, no i frisbee, stało się FAJNE:)))

Szukam właśnie dysków... będziemy ćwiczyć, w sumie to już ćwiczymy - Nela przynosi już szarpak, stare frisbee i dummy:) Zwiększamy szybkość obrotów, przechodzenia pod nogami, obejście i podkręcamy sztuczki:)

No...normalnie wszczepili mi frisbee...a tak mi się nie chciało jechać....





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o posokowcach - problemach i najpiękniejszych wspólnych dniach

Ubierać czy nie ubierać - oto jest pytanie:)

Mity i kity #1 - lęk separacyjny - metoda Konga i Klatki