Wyjechały rude na Majówkę...

Od jakiegoś czasu moje narzekania, że widzę tylko obwodnicę w stronę Sopotu i w stronę Sobieszewa, stały się na tyle nie do zniesienia, że należało zmienić krajobraz.
Barycz
Sara, Nela i Flora
Zmiana okazała się niewielka, bo Majówka z Akademią Psa Pracującego odbywała się w miejscach równie uroczych co nasze trójmiejskie tereny. Rzeka Barycz, stawy, jeziora i piękne lasy to kwitesencja podwrocławskich terenów.

Na Akademię próbowałam się dostać już w zeszłym roku, ale albo miejsc nie było, albo czasu, albo kasy i spotkanie z Dorotą i Piotrem to spełnienie moich tropowych marzeń:))) Do tego duetu dołączyła Maria Kuncewicz, która miała podpowiadać nam co zrobić, aby było jeszcze lepiej.
Przybywamy tam w 3 posoki, Nela, Flora i dla towarzystwa Sara, na początku typowo majowo, czyli ZIMNO i mokro, dopiero kolejne dni przynoszą ocieplenie.

Już od samego początku okazało się, że wszystkie zajęcia są doskonale zaplanowane, dla każdego psa osobna ścieżka "rozwoju", dopasowana do możliwości psychicznych i fizycznych (Florcia pomimo niepełnosprawności miała swoje ścieżki i jak okazało się, gruntownie i powoli bada teren i wyśmienicie sobie radzi)

Pierwsze ślady były na rozgrzewkę - polana i człowiek za krzakami - KLASYKA. Ale kolejne to rewelacyjnie przemyślane zadania pomagające psom wejść na ścieżkę, praca z wiatrem i odszukiwanie początku śladu, Chyba dopiero po tych zajęciach wiem JAK WIEJE:))

Florka dostawała coraz to trudniejsze ślady do rozwiązywania, ścieżką szedł człowiek i zaginął, okazywało się, że przeszedł przez las i postanowił położyć się na polanie...cudak jakiś, ale Florcia ucieszyła się bardzo na jego widok:)

W Piotrowej głowie czaiły się coraz to bardziej skomplikowane sytuacje: syn chłopki wyszedł palić szlugi, trzeba go odnaleźć...poszedł ścieżką przez domki kempingowe, przeszedł kilka skrzyżowań i postanowił się ukryć nad stawem. "Syna chłopki" odnaleziono, szlugów nie!
Kolejna sytuacja gdy syn innej chłopki, poszedł główną drogą, po drodze przekroczył głośno szumiącą tamę na rzece Barycz, a następnie ukrył się w lesie (znowu na palenie szlugów???) Bardzo fajna sytuacja, gdy widzę, że Neli chce się ...po prostu qpę...ale nic, trzyma...człowieka znalazła i dopiero q...
Na tym śladzie doskonale było widać jak psy pracują, ponieważ na samym początku śladu zapomnieliśmy o przedmiocie osobistym zaginionego i przedmiot ten przekazywany był przez płot, o który oparł się poszukiwany i Nela zaczynając ślad weszła na płot...
Ślad dla Neli, przez tamę
Jedną z trudnych sytuacji był człowiek ukryty na schodach starego domku, Flora nawąchała i pięknie prowadziła po przedmiotach, nagle widzę w zespole za mną jakieś zamieszanie (zespół za mną, czyli kamerzysta Karol, Piotr i Maria) hmmm, czy ja dobrze idę??? - rodzi się pytanie w mojej głowie, ale nic...idę za psem - ZAUFAJ SWOJEMU PSU - zawsze mówię kursantom...zatem zaufałam Florci - okazało się, że poszła ciut inaczej, weszła na inny ślad - osoby, która przebywała z zaginionym, po czym znalazła MOJEGO zaginionego... hmmm, niezbadany jednak jest ten psi nos...

Domek, na schodach którego, Flora znalazła zaginionego
Kolejny dzień, to nasze chyba najlepsze ślady. Tego dnia Piotr niefortunnie najeżdża na pręt wystający z ziemii i jego auto musi jechać do wulkanizacji, wtedy nasze ślady mają ok 2-3 godzin. Nela ma zadanie odnalezienie Doroty - zatem lecimy ścieżką, burki szczekają (-:)), Nela je ignoruje, ale gubi ślad więc wchodzi w utarczkę ... dobra wraca do pracy i nawraca do przedmiotu i leci dalej...nagle Karol (który kameruje) przebiega obok niej, co ją rozprasza i postanawia sobie za nim pobiec...ok...nawracamy...nie ma przedmiotu, Maria zgarnęła...gubimy się, wchodzimy w las...wszyscy są na ścieżce, nikt za mną nie idzie, więc domyślam się, że ten las to jakaś Nelowa ściema, nie podpowiadam...sama wpada na to, że trzeba wyjść z lasu, nawraca...nawąchuje resztki śladu, lecimy do....opuszczonego, starego jakby magazynu...Nela postanawia wejść przez okno (a ja myślę NIEMOŻLIWE, tam by mi człowieka nie wsadzili!!!), patrzę drugie okno - JEST!!!!
Dorota z przerażeniem na mnie patrzy, zaskoczona, pytam: "co mam robić???" Cisza... Hmmm, psa podnoszę, cieszy się, ale Dorota nadal ZASKOCZONA, ok, postanawiam, że psa nie wrzucę, bo sobie łapy połamie, wracamy na ślad...Nela kręci się przy beczce (jak się potem okazuje Dorota tam długo stała, zanim przyszliśmy), wpadamy w gruzowisko, Nela pokazuje mi, które wejście jest TYM wejściem, gdzie jest człowiek, JEST, mamy DOROTĘ!!!! Chyba nasza najlepsza, spektakularna akcja!!!!
Florowy powrót do domu

Kolejny ślad to, zaginiony Adrian, siedział chyba z 3 godziny czytając książkę (takie to jest to nasze tropienie, dobrze, że o nim nie zapomnieliśmy:))) I na ślad wchodzi Flora, jest gorąco, rozproszenia...od kotów, psów, burków wolnobiegających i zapłotowych do konia, rowerów i aut na drodze, do tego zmiana kierunku wiatru...masakra...na polanie podchodzi do nas BUREK...Flora NIE ZWRACA na niego uwagi (Moja reaktywna Flora nie zwraca na burka uwagi!!!), zawracamy, bo wiatr jej zwiał zapach, idziemy do przedmiotu, jak się potem okaże jedynego, którego znajdzie na śladzie, idziemy, trochę pomagam jej, bo jednak na tak stary ślad jest niedoświadczona...ale radzi sobie...koń ominięty...idziemy drugą stroną ulicy...skąd wiem? Bo skarpety leżą po lewej, a ja idę prawą...Flora nie znajduje ŻADNEJ z nich, burki szczekają, straszą zza płotów, ZERO REAKCJI, Flora jest w robocie...pojawia się polanka, wepchnęło jej zapach prawie na pole, pomiędzy drzewa...matko jak ona się męczy, burki nie odpuszczają, wraca na drogę...idziemy prawą stroną, jadą rowery, motocykle, idą ludzie, jadą auta...śladu już praktycznie nie ma...i NAGLE nawęszenie z góry i PYK .... siedzi Adrian na przystanku...chyba wszyscy byli szczęśliwi, ja, że Florka odnalazła w tak ciężkich warunkach, a Adrian, że w końcu zabierzemy go do domku:) Tutaj moja duma aż była widoczna na filmiku!! Taka Pańcia dumna z pieseczka!

Ostatni Florowy ślad i nagroda od Agnieszki
Ostatni dzień to luźne ślady i tu pierwszy raz Maria tłumaczy mi DLACZEGO powinnam zabierać Neli przedmiot - bo nawraca i SAMONAGRADZA się - fantastyczny argument:)

Bardzo nam się podobało na Majówce, każda akcja była zaplanowana, ja uwierzyłam w swoje psy, zwłaszcza we Florę, dostawała trudne ślady, a we mnie rosło przekonanie...kurcze...dobra jest w tym co robi:)) A te ostatnie ślady, to było mistrzostwo. Dodatkowo dbałość w każdym calu o to JAK SIĘ CZUJE PIES, to jest to, na co Piotr bardzo zwracał uwagę.
No i wracamy do Gdańska z głową pełną pomysłów i całkiem nowym planem działań:)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o posokowcach - problemach i najpiękniejszych wspólnych dniach

Mity i kity #1 - lęk separacyjny - metoda Konga i Klatki

Ubierać czy nie ubierać - oto jest pytanie:)