Co to będzie, co to będzie, czyli pierwszy MANTRAILINGOWIEC w Polsce!


Patrzę na te nasze wpisy i widzę ogromną nieregularność i zastanawiam się z czego to wynika? Nie z nudy, a chyba z ilości wydarzeń, w których bierzemy udział. Początek września to ostateczne przygotowania do  sala, foldery, objazd terenów, kamizelki, hotel, logistyka wejść 17 zespołów i choć szybkie zwiedzanie Warszawy:)
A zatem dlaczego skoro jesteśmy z Trójmiasta, semi odbyło się w Warszawie? Przyczyna jest prosta, wielu naszych gości przyjechało z całej Polski, wielu uczestników przybyło z południa, co w przypadku organizacji zajęć w Gdańsku dałoby im ok. 600 km (zamiast 350 km) do przejechania.
Trudność była jedna: słabo znam Warszawę, wyprawa o poranku na lotnisko, z gpsem, tak aby się nie spóźnić graniczyło z cudem, a jednak się udało:)))
Pomoc naszych klubowiczów z grupy stołecznej była nieoceniona.
Ania opracowała trasy, zdobyła dla nas pomoc sponsora druk24h.pl i była najlepszym tłumaczem znającym się na temacie mantrailingu, druga Ania wraz z Maćkiem opracowali projekt folderu, Gosia zajęła się naszymi samotnymi kundelkami, a Kasia to najlepszy pasażer z gpsem, asystent, relaksator i odsysacz złej energii:)

Karinę znałyśmy się ze zdjęć, z rozmów i filmików, więc odbierając ją z lotniska był nawet pomysł wielkiego baneru z hasłem: Wilkommen! - jednak to Karina nas znalazła ...., chyba musiałyśmy się charakterystycznie miotać:)))
Już od pierwszego spotkania coś zaklikało, miła pani z internetu okazała się w realu niesamowicie ciepłą, pomocną i chętnie dzielącą się swoją wiedzą specjalistką.
Na szybciutko pokazałyśmy Karinie  Stare Miasto, Stadion, no i Młociny (wraz z laskiem z ogromną ilością śmieci:)). Karina zabrała nasze psy na pierwsze tropienie, Mania, Flora i Nela testowały tereny w podwarszawskim Kwirynowie, gdzie kolejnego dnia mialy odbyć się zajęcia.
Już na pierwszych ćwiczeniach wiedziałyśmy, że będzie to prawdziwy mantrailing. Karina rozpoczyna pracę z psami od twardych powierzchni, w przeciwieństwie do Jeffa, którego techniką pracujemy, bierze udział w prawdziwych poszukiwaniach na terenie Austrii, szkoli ekipy policyjne w Rosji, na Węgrzech, w Niemczech oraz stałe współpracuje z policją austriacką. Jednym słowem - profesjonalistka.

Samo seminarium rozpoczęliśmy od wykładu, ciast i gadżetów, które otrzymaliśmy od naszego sponsora - dystrybutora karmy Oliver's. Były smaczki, próbki karm i oczywiście ogromna ilość zabawek do zakupienia ze zniżkami dla naszych warsztatowiczów. 

Podczas wykładu Karina tłumaczyła ogromną różnicę pomiędzy tym, czym jest prawdziwy mantrailing, a czymś co my nazywamy tropieniem użytkowym.
A na zakończenie już wszyscy zostali niesamowicie zachęceni do zadań praktycznych i oczywiście ciekawi: co można wymyślić nowego w tym tropieniu.
Z racji ilości uczestnikow podzieliliśmy warsztatowiczów na 3 grupy (ja mam ogromnego świra i nie lubię, gdy psy zbyt długo siedzą bezsensownie w autach), każdy miał po 2 wejścia, przy okazji mógł po odwiezieniu psa do domu, zostać na zajęciach w charakterze obserwatora.

Co ja najbardziej pamiętam z seminarium?
BRAK SNUUUUU, MEGAGŁUPAWKI z Kariną, nocne wyprawy na tropienie na Młocinach pomiędzy dzikami i poszukiwania otwartej restauracji po 22.00 :)
 
I co takiego ciekawego robią mantrailingowcy?
Zajmują się głównie MOTYWACJĄ, czymś magicznym o czym często przewodnicy psów tropiących zapominają. Ślady treningowe są krótkie i mają na celu tylko jedno: niezmienne motywowanie psa i wzmacnienie jego chęci poszukiwania człowieka. Dodatkowo, co jest ważne to współpraca teamu, drużyny, jedna wspólna sprawa, czyli odnalezienie zaginionego człowieka.
To co mnie osobiście bardzo ujęło w Karinie, to jej wiedza. Karina wcześniej pracowała z psami agresywnymi, jest również psim fizjoterapeutą, jej wiedza jest szeroka, bo jak sama mówi: 'kocham psy i chcę o nich wiedzieć jak najwięcej!'
Okazało się, że oprócz mantrailingowca, trenujemy z osobą o szerokim spojrzeniu na psy, na ich zachowanie oraz na ... zachowanie ludzi...
A co Karinie spodobało się w polskich tropicielach?
Chęć zdobywania wiedzy, szybkie wprowadzanie zmian do treningu, fajne psy oraz drążenie tematu:))
A co mnie zaskoczyło?
To, że nasi klubowicze pracują w bardzo charakterystyczny sposób, na tyle charakterystyczny, że można wyłowić te jednostki spośród innych. Jest długa linka, samodzielność psów i przewodników, czytanie psów i to co najważniejsze co maglujemy po każdych zajęciach czyli taniec z psem.
I dzięki Norze, Banshee, Mani, Tasi, Florze oraz ich przewodnikom dostałam staż w Wiedniu, czyli mieszkanie w Gdańsku okazało sie nagle meganieopłacalne....
:)))
A o tym już w kolejnym wpisie:)))



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o posokowcach - problemach i najpiękniejszych wspólnych dniach

Mity i kity #1 - lęk separacyjny - metoda Konga i Klatki

Ubierać czy nie ubierać - oto jest pytanie:)