Psi nauczyciele cz. 2

Prowadząc wykłady jako przykłady moich wzlotów i upadków podaję zawsze te same psy, moich nauczycieli, bez których nie byłoby mnie tu gdzie jestem. Moi czterej nauczyciele zweryfikowali moją wiedzę czerpaną z seminariów, wykładów czy warsztatów, umiejętności, pewność tego co robię, szybkość myślenia i podejmowania decyzji.

Greta
Tak, dziś post samokrytyczny o psach, które zaburzyły i zachwiały moimi podstawami, a co więcej, bez których nie miałabym możliwości pomóc innym. 

Co najważniejsze, mam szczęście pracować z nimi przez cały czas, nie tylko w formie krótkich spotkań i obserwować ich rozwój, porażki i wspinanie się na wyżyny. I tu pojawia nam się sedno sukcesu pracy trenerskiej z psem - CZAS. Coś co trudno jest mi wytłumaczyć osobom szukającym szybkiego efektu. Nie ma takiej możliwości, by podczas dwudniowego seminarium psa NAPRAWIĆ, możesz podpowiedzieć przewodnikowi co robić, może zadziała, a może nie. Jak nie, to szukasz kolejnego sposobu. W przypadku moich podopiecznych ich pojawienie się na dwudniowym spotkaniu spełzłoby na niczym i okazało się ogromną porażką. Ucierpiałby cały team, z zajęć niezadowoleni wyjechaliby i przewodnik i niespełniony pies. Żaden z tych psów nie rozpocząłby pracy w dwa dni. Czekacie na przykłady? A zatem przedstawmy ich:)

1. GRETA - wyżeł niemiecki krótkowłosy - pies, nad którym pracowali i pracują nadal najlepsi specjaliści w naszym skromnym kraju, pojawiasz się na kilku seminariach i słyszysz o jednym psie, TYM psie. 
Pies adoptowany, wiemy jaką miał przeszłość i jakim był szczeniakiem - takim zawsze hop do przodu, odważnym i ... chętnym do pracy. Z tą cechą nie dał rady poprzedni właściciel.
Pies z miotu pracującego, po pracujących rodzicach, odratowany, mieszka w wielkim mieście. Ma problem z kontrolą emocji, dekoncentracją, zmianami targetów wartymi odstraszenia, pies z ogromnym potencjałem myśliwskim, przy którym specjaliści załamują ręce. Pies z potrzebą ruchu, PRACY, jeszcze raz ogromnej ilości ruchu i kolejny raz PRACY.

I tu napotykamy pierwsze nieporozumienie jakie wynika z wyboru takiej rasy, która owszem ma atrakcyjny wygląd - ładne usziiiii, ciapki, te ocziiii - to właśnie POTRZEBA PRACY i ruchu. To nie jest typ, który ma biegać spokojnie przy rowerku, to nie jest pies, który ma robić maratony - to pies, który jest niezwykle inteligentny i najlepiej sprawdziłby się w łowisku.

Naszym szczęściem jest to, że przewodnicy całkowicie rozumieją potrzeby swojego psa i włożyli ogromny wysiłek w nauczenie się życia z takim psem. 

Do nas Greta trafiła na tropienie w formie terapii, bo "przecież tropienie uspokaja psa" (MIT!!!) Problemy jakie pojawiły się w naszym pierwszym stadium spotkań i były nie do przejścia to: 
*brak koncentracji, 
*jojczenie, 
*przeskakiwanie śladu, 
*brak kontroli nad emocjami i 
*zupełny brak myślenia podczas pracy. 
Pies nie widział gdzie jest, co robi i wchodził w etap kompulsywnych zachowań

Dziś z Gretą pracujemy ponad 2 lata, jest w stanie skoncentrować się na śladzie, nie wtłuc małemu pieskowi czy mężczyźnie w roboczym ubraniu i jest psem, który z jednej strony potrzebuje domowej rutyny, a z drugiej całkowicie ta rutyna musiała być zaburzona, ponieważ jest niesłychanie inteligentnym psem. 

Wprowadzenie samokontroli proponowanej w formie obediencowej i zaproponowanie przez specjalistę klikera całkowicie rozłożyło psa. Greta wybuchała, była znerwicowaną, sfrustrowaną suką. Wycofanie z dnia na dzień piłeczki, spowodowało wybuch niefrasobliwych zachowań w stosunku do biegaczy i rowerzystów, następnie dzieci i innych małych, ruchliwych obiektów. Do tego doszły popularne na spacerach saszetki ze smaczkami, których zaczęła bronić i frustrować się nieotrzymaniem smaka. Problem z Gretą jest taki, że jej zachowanie ewoluuje, całkowicie się zmienia i coś nad czym pracowaliśmy 3 dni wcześniej zanika, a pojawia się nowe zachowanie. 

Przewodniczka przewiduje problemy jakie mogą pojawić się w życiu codziennym, wycofaliśmy smaki na spacerach - początek był straszny, dziś pies całkowicie odzwyczaił się od metody "bar otwarty-bar zamknięty", wróciliśmy do piłeczki, jednak w wersji kontrolowanej, co okazało się, że pozwala psu skupić się na właścicielach - zniknęły również problemy z koncentracją, jednak wciąż pies musi mieć codzienne niespodzianki i zmiany, których nie jest w stanie przewidzieć, wprowadziliśmy autokontrolę proponowaną przez Alexę Caprę i Wojtka Radomiaka, zastosowaliśmy pomysły Ewy Pawlikowskiej i jej pracy nad emocjami, wprowadziliśmy więcej zadań i treningów węchowych i pracy z aportowania. Jednak nasza praca TRWA...

Na dzień dzisiejszy to dla nas pies idealny, osiągnęliśmy sukces - choć osoba patrząca z zewnątrz powie, że to rozbrykany czy niegrzeczny pies, a tymczasem to bardzo spokojna wersja Grety - bez jojczenia, skakania, atakowania i bronienia.

Życzę każdemu specjaliście od psich zachowań spotkania takiego klienta na swojej drodze, który odwraca styl myślenia o 180 stopni, dodatkowo zwracam uwagę, że zmiana jaką przeszedł ten pies nie trwała 3 dni, nie użyliśmy żadnych kolczatek, obroży elektrycznej czy farmaceutyków - co oczywiście było proponowane przez behawiorystów i domorosłych trenerów.

I tu przyznaję, że rozwój wiedzy właścicielki na temat zachowania i pracy z tego rodzaju przypadkiem wyżła sprawił, że dla mnie jest prawdziwym specjalistą w tej dziedzinie, z którą konsultuję inne wyżły. 

Czego nauczyła mnie Greta?

- cierpliwości i spokoju
- zerwania z rutynowymi czynnościami
- nieksiążkowej pracy nad emocjami
- nienaciskania i czas dla psa, aby sam wybrał co jest dla niego dobre
- wrażliwości na dźwięki, światła, ruch
- pies myśliwski jest PSEM MYŚLIWSKIM i nie będzie grzecznie paradował po Marszałkowskiej
- pracy linką :)))

Zefir
2. ZEFIR

Zefir przybył do mnie, gdy już miałam pod opieką Gretę. Niby tam już pracowaliśmy nad emocjami, ale u Zefcia było kompletnie inaczej. 
Ale od początku. Jeśli piesek jest nadpobudliwy i pragnący ruchu to co proponują specjaliści właścicielowi psa? 
Żeby dać mu się wybiegać, wyszaleć! Otóż to i wysłano Zefirka na agility. 

I problem "niewybiegania" zaczął eskalować, czyli po kilku treningach pies zaczął wyładowywać swoje emocje w formie atakowania innych psów - "kończę torek to jeszcze strzelę najbliższego borderka". 

Na jego szczęście przewodniczka szybko zrezygnowała z zajęć, zanim zachowanie się utrwaliło. Jednak wiedzieliśmy, że się pojawia.
I kolejny raz po omacku, rozpoczęliśmy pracę z psem, tropi dobrze, ale nie zawsze się skupia. Chodzi niezwykle szeroko i przeskakuje. Tu musieliśmy wymienić przewodnika, żonglować nagrodami - piłeczka jako nagroda została wycofana, ponieważ Zefir był jedną wielką piłeczką wylewającą się z jego uszu. Wszystkie ślady musiały być spokojne, z zaskoczenia i zawsze inne. Wycofaliśmy MNIE, ponieważ pies odpychał każdego obserwatora i nie był w stanie skoncentrować się, właścicielka wszystkiego musiała uczyć się sama i samodzielnie podejmować decyzje. To w jakim stanie dziś jest ten pies zawdzięcza tylko i wyłącznie swojej Pańci, która szybko reagowała na zmiany w jego zachowaniu.

Czego nauczył mnie Zefir?

- systemu nagradzania
- pracy nad emocjami
- co to jest agresja przekierowana w praktyce
- czytania i podążania za psem na śladzie
- nieprzyjmowania obserwatorów na seminaria
- pracy linką :))
Uro

3. URO
Ojej, Urcio to temat rzeka - tu, dla odmiany, jest jeden wielki BRAK. 

Nie ma tu emocji, nie ma tu jarania, nie ma tu chęci i motywacji. To co właścicielka zrobiła z tym psem, przy tak małej motywacji jest jej największym sukcesem - każdy by zrezygnował, pieseczek biegałby sobie po ogrodzonym podwórku i nie miał żadnej stymulacji mentalnej. 

Uro nie chce jeść, nie chce biegać za piłeczką, nie przeciąga się - systemy nagradzania przy tym psie upadają z wielkim hukiem. Oczywiście trenerzy proponowali, może za złapanie szarpaka smaczek - no tak, ale on nie je smaczka, ani kabanosa, ani parówki, ani kawałka cielęciny. Załamywali ręce. Może podrzucanie chrupka, może domowy pasztet - no czasami... Mistrz olewania wszystkiego, luzu i dosłownego lania na wszystko. Następnie pojawiło się zdjęcie jak Pańcia parceluje 15 kg wołowiny na stole, a Uro śpi...
I pracuj tu z takim... Ale po jakimś czasie wyszło, pies pracuje, inaczej niż inne, jest idealnym nauczycielem czytania psa. Mija rozproszenia - konie, kupy, ludzi, koty, nawet bywa, że psy - pracuje, ale naprawdę wielkim kosztem cierpliwości przewodniczki.
Uro jako pierwszy zmienił moje myślenie z "każdego psa da się nauczyć tropić" na " każdego psa się da, ale w bardzo różnym czasie".


Czego nauczył mnie Uro?

- cierpliwości x 10000
- braku znakowania śladów
- lać na śladzie można i ucz się tego czytać
- czytania psa na śladzie i jego mini ruchów
- zmiany systemu nagradzania i motywacji
- zmiany systemu kładzenia śladów
- szczerości w ocenie predyspozycji psa do pracy w tropieniu

India vel Szynszyla
4. Ostatnia gwiazda to SZYNSZYLA, tfuuu, India. Choć nikt z nas nie używa jej prawdziwego imienia:) 
Zmotywowana, chętna, a jednak rozpraszająca się. I odkąd ją znam, czyli od wyjścia ze schronu zawsze z nadwagą - co jak później zauważyliśmy miało ogromny wpływ na jej prędkość i chęć tropienia. 
To pies, który całkowicie zmienił mój pogląd na tropienie. "Można każdego psa nauczyć tropić, ale w różnym czasie - ale po co?" 

Nasza podróż do tego, aby Szynszyla połączyła czynność: odchodzi człowiek - nos do ziemi - nagroda - trwała 3,5 miesiąca. Trenerski mózg parował, a pies nadal robił wszystko oczami. Oczy są moim nosem - krzyczała Szynsz. Tu ogromne ukłony dla przewodniczki, ponieważ wciąż wierzyła, że nam się uda, przyjeżdżała na treningi i nagle taddam, załapała - odkąd załapała jest bezbłędna - powoli tupta, ale można na niej polegać. Naszym przykładem są jej manewry w Ostródzie, gdzie przewodniczkę zespół zostawił samą w lesie, nikt nie wierzył, że ten kundelek znajdzie pozoranta i nagle Pańcia wraca z Szynszylą i pozorantem i łzami w oczach. Nikt nie mógł uwierzyć, kundelek? Ze schroniska?

Czego nauczyła mnie Szynsz?

- wróć do podstaw tropienia myśliwskiego
- pracy na motywacją i skupieniem
- pies z nadwagą naprawdę słabiej tropi, bo mu się brzuch ociera o krzaki
- cierpliwości
- zaufania do psa

- zmiany postrzegania kundelka, gdy znajduje pozoranta :)))

Jednak największą weryfikacją tego co wiem, zajęła się Fryza - moja szczeniaczka, której już z nami nie ma. Może kiedyś o niej napiszę. Nikt i żaden pies nie nauczył mnie tak dużo jak ona.

I luźna konkluzja.

Nikt więcej nie nauczy Cię wiedzy o psach niż Twój problemowy pies, problemowy pies sąsiadki, koleżanki czy klienta. Żadne książki, wykłady czy warsztaty. Teoria może budować Twoje podstawy, ale tylko praktyka i intuicja pozwala na dopasowanie się do problemów innego psa.
Życie z Nelą nauczyło mnie obsługi psa zgodnie z instrukcją, dopiero pojawienie się Flory nauczyło mnie krytycznego i samodzielnego patrzenia na indywidualnego osobnika. Pojawienie się moich 4 nauczycieli to weryfikacja tego, czego nauczyła mnie Flora. I wierzę, że pojawi się ich jeszcze kilku w moim życiu.

Komentarze

  1. Zgadzam się- praktyka i doświadczenie dają najwięcej. Ja uwielbiam poznawać problemowe psy i z nimi pracować :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o posokowcach - problemach i najpiękniejszych wspólnych dniach

Mity i kity #1 - lęk separacyjny - metoda Konga i Klatki

Ubierać czy nie ubierać - oto jest pytanie:)