Z serii: podróże z posokowcem - ściana wschodnia cz. 1

Młody, żubry i Kiermusy
Dlaczego część pierwsza?
Bo muszę TAM wrócić!

Polska egzotyczna - to tytuł 2-częściowego przewodnika po wschodniej części Polski, który ogromnie polecam, jeśli macie tendencję do odkrywania zakamarków własnego kraju.

Goszcząc u Asi i Tomka w szkole dla psów Dla Psa Kiełbasa podczas warsztatów tropieniowych, w ramach krótkiego urlopu udało mi się zrealizować niektóre z punktów na mojej mapie eksploracji.

Ogromnym minusem była oczywiście pogoda i temperatury rodem z Afryki, stąd mocno ograniczone wyjazdy, zwłaszcza te, na które zabieraliśmy Breeze. W związku z ciepłotą nasze zajęcia odbywały się od 5.00 do 8.00 i kolejna grupa przychodziła od godz. 19.00 - jednak w międzyczasie można było przyrządzić albo BEZĘ albo wyruszyć na szlak:)
Kładka nad (suchym) rozlewiskiem Narwi
Supraśl zobaczyliśmy wieczorem, kiedy nieco się ochłodziło, jednak w związku z tym największa atrakcja, czyli Muzeum Ikon, była już zamknięta. Jednak najbardziej znanym obiektem w tej okolicy jest Monaster - Cerkiew Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny, który robi ogromne wrażenie swoim rozmiarem i charakterem. Dla pomorskiego mieszczucha sam wyjazd w kierunku wschodnim już jest niemałą atrakcją - ponieważ słyszę inny akcent oraz zadziwiają mnie inne pomysły i rozwiązania architektoniczne. Oczywiście cerkwie w Białymstoku i okolicach są prawie wszędzie, co jest mało spotykane na Pomorzu.
Młody, cerkiew i Supraśl
Sam Supraśl jest czysty, uporządkowany z równo przystrzyżoną trawą na tamtejszych skwerach, z wieloma kościołami i smaczkami w postaci starych domów tkaczy. Największym smaczkiem jest budynek Centrum Kultury i Rekreacji, który "grał" Komistariat Policji w Królowym Moście w filmie Jacka Bromskiego U Pana Boga Za Piecem, który znajduje się właśnie w Supraślu.

Kolejną atrakcją, którą polecam i zdecydowanie muszę do niej wrócić, była kładka nad Narwią. Problem z temperaturami był taki, że NIE BYŁO WODY w rozlewisku..., co spowodowało, iż nie można było pokonać całej trasy turystycznej. Ale, nie nie, żeby nie było, że nie spróbowałyśmy - skoro miało być DUŻO wody, zabrałysmy z Asią nasze futra - labradorkę Chilli i Breeze. Po dojechaniu do Śliwna, okazało się, że nie ma żadnej otwartej kasy, która sprzedałaby nam bilet. Hmmm, nie ma żadnego napisu zamknięte, zatem uderzamy na kładkę.
Kładki połączone są ze sobą pływającą platformą, którą należy przyciągnąć do siebie, zablokować, wsiąść i przeciągnąć "się" na drugą stronę. Niby kilka metrów, ale...niski poziom wody spowodował, że przy drugiej platformie widniał napis: niebezpieczeństwo, niski poziom wody, kładka zamknięta.
Dawna granica polsko-rosyjska w Kiermusach
No ale jak to zamknięta?
Druga platforma zdobyta za pomocą innych turystów, którzy również postanowili jednak przejść tę trasę.
Co jakiś czas można wejść na wieże widokowe i rozkoszować się widokiem Narwi... hmmm, puste suche pola....
- Asia, gdzie jest Narew?
- No tu....
Czwartej platformy nie daliśmy rady zdobyć, była za niska woda...ale próbę podjęliśmy:)
Nie muszę wspominać, że psy się NIE WYKĄPAŁY, a młody zaliczył końską qpę:)

Po kładkach Asia zabrała mnie nad zerwany most w Kruszewie - nie muszę oczywiście zaznaczać, iż w naszym pięknym kraju NIE TRZEBA oznaczać gdzie są atrakcje turystyczne, turysta jest domyślny i tak na nie wpadnie. No i wpadły turystki - dzięki GPS i "jedźmy w stronę niebieskiej linii":)
Synagoga w Tykocinie
Czy most straszy? Hmmm, nie ma tam mostu.... Ale definitywnie można powiedzieć, że nie jest to miejsce na romantyczną randkę - W NARWI OCZYWIŚCIE ZERO WODY, wodę podziwiałyśmy z dalszej perspektywy.

Kolejny dzień to już dłuższa wyprawa czyli KIERMUSY i Tykocin.
Kiermusy znane są z prywatnej ostoi żubrów, która została założona w 2008 roku, w okolicy Dworaki Czworaki, czyli stylizowane domki do wynajęcia. W pobliżu również zauważylismy znak na ZAMEK - a jak wiadomo wycieczka bez zamku, wycieczką straconą. Poruszając się przez kładki, w pobliżu Domku Rasputina, z widokiem na rozlewisko Narwi (w końcu była woda!), krowy pasące się na łąkach docieramy do Jantarowego Kasztelu z XV wieku, tu jednak zafascynowała MNIE (bo lokalsi byli tu już nie raz) zrekonstruowana granica polsko-rosyjska z 1832 roku. A młody miał nie lada atrakcje: zobaczył ŻUBRY i KROWY.

Meczet w Kryszynianach
Następny nasz przystanek to Tykocin - wpuszczono nas z PSEM do Muzeum w Tykocinie, młody rozkochał wszystkie panie, a panie kochały jego, przy okazji będąc naszymi prywatnymi przewodnikami. Po wyjściu od razu udaliśmy się do Synagogi, gdzie Breeze poczekał z wujem Tomaszkiem przed wejściem - a my z Asią chłonęłyśmy wiedzę na temat historii oraz kolekcji judaików. Sam Tykocin jest przesympatycznym miasteczkiem z ... socjalnymi mieszkańcami, którzy chętnie wcielają się w rolę lokalnego folkloru. Warto też pieszo pokonać trasę do zamku, przez trapezowy plac z niską zabudową z XVIII wieku, z główną atrakcją, którą stanowi późnobarokowy Kościół Parafialny Św. Trójcy, przez most nad Narwią. Żelazny most prowadzi bezpośrednio do zamku tykocińskiego, który został odbudowany przez prywatnego inwestora. Jego początki to XV wiek, jednak odbudowa to dopiero lata 60. My tam zgłodnieliśmy i w takiej restauracji w klimacie gierkowskim postanowiliśmy zapoznać się z kartą (nie było źle:)), no i wpuszczono nas z małym posokiem, który rozlał całą podaną mu wodę:)))
Układ przestrzenny Krynek, źródło: internet

Ostatni nasz dzień z wyprawą już bliżej TEJ ściany wschodniej, to Kruszyniany i spotkanie z kulturą tatarską - mamy w Gdańsku jeden meczet, jednak TO miejsce, to doskonała mieszanka tatarskiego humoru, ciekawostek i historii. Bliskość Białorusi robi swoje, mnóstwo aut na 'obcych' rejestracjach, no i słyszysz INNY akcent. Jeśli już tam dotrzecie, BARDZO polecamy Tatarską Jurtę z tatarskimi daniami, prowadzoną przez Dżennettę, która sama przyjdzie do Was i poleci najlepsze dania z karty. Polecamy KAWĘ po tatarsku! No i na koniec zaskakująca atrakcja: RONDO, wszyscy piszą o jakimś rondzie, wracamy już NIBY do Białegostoku, a tu KRYNKI i WIELGACHNE rondo wśród niczego. Dwupasmowe. Nie w Szczecinie - mieście rond, nie w Zielonej Górze. W KRYNKACH!
TAK, przejechaliśmy się 3 razy, aby lepiej poznać MIASTO i wjechaliśmy do każdej z odchodzących dróg.
Kolejna część mam nadzieję, że na wiosnę lub latem:)
LINK do zdjęć z naszej wyprawy --<< KLIK:)
Odległości Białystok-Kruszyniany
Odległości Białystok-Kiermusy-kładka nad rozlewiskiem Narwi



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rzecz o posokowcach - problemach i najpiękniejszych wspólnych dniach

Ubierać czy nie ubierać - oto jest pytanie:)

Mity i kity #1 - lęk separacyjny - metoda Konga i Klatki