Tropki, tropienie, węszenie, nos czyli o poszukiwaniu szczęścia dla psa...czy tylko dla psa? cz.1
Dziś próba odpowiedzi na zapytania, które dostaję od osób zainteresowanych tropieniem, coś o czym opowiadam na pierwszym spotkaniu na warsztatach - czyli JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO?:)
Dlaczego BavariaTeam?
Bree, Nela, Flora od lewej |
Niee, nie chodzi o piwo, czy moją miłość do niemieckiego landu ...
Jadę ja Wam moi drodzy kiedyś na Hel, widzę niewielką drogę dojazdową do turbiny - a cyknę sobie fotkę wiatraka... - a tu przez pole idzie PAN... kroczy... przed nim idzie wyżeł, niżeł czy jakoś tam. A za nim pałęta się coś rudego, coś z dłuuugimi uszami - tupta sobie - włączam awaryjne, wysiadam ja z tego auta, drzwi otwarte (wariatka!) i biegnę ku PANU, na polu błoto, więc wygrywają czyste buty, jednak krzyczę: Psze PANAAAAAA, a co to za raaaasaaaa? Pskwc bawarski... JAKAAAA??? .... bawarski. Dziękujęęęę.
Hmmm, co to za rasa???
Wsiadam i jadę na ten Hel, fotek z turbiną nie ma (bo głowa zapomniała z wrażenia!), ale pomiędzy uszami siedzi musztarda bawarska.
Internety wówczas były tylko w domu, albo mocno reglamentowane przez wysokość abonamentu, więc jakoś trzeba było zapamiętać - MUSZTARDA BAWARSKA.
Internety wówczas były tylko w domu, albo mocno reglamentowane przez wysokość abonamentu, więc jakoś trzeba było zapamiętać - MUSZTARDA BAWARSKA.
O i tak oto, pewnego dnia dojrzałam do musztardy:) A potem kolejne musztardy i tak mamy TEAM musztard!
Dlaczego tropienie?
Nooo, to jest trudne pytanie, albo łatwe. Posokowiec to maszyna tropiąca - chyba kiedyś nawet zrobię taki osobny wpis o tej maszynie - i jak masz wcześniej w domu kundelki, jamniki i leonbergera to... naprawdę musztarda jest inna.
Co na moje szczęście zauważyłam po 2 tygodniach mieszkania z małym posokiem. Ona musiała TROPIĆ, cokolwiek, ale MUSIAŁA.
Co na moje szczęście zauważyłam po 2 tygodniach mieszkania z małym posokiem. Ona musiała TROPIĆ, cokolwiek, ale MUSIAŁA.
Najpierw robiłyśmy przeszukiwanie, co robiłam już wcześniej z innymi psami, no ale tropienie?
Oglądałam filmy z tropienia myśliwskiego - bo przecież posokowiec MUSI tropić postrzałki. Ale natura moja nigdy nic nie musi - więc hmmm jakby tu sobie ludzi szukać???
Taddam, zamiast rapety na końcu położymy CZŁOWIEKA. Okazało się, że działa.
Żeby się dokształcić, poszłam do kilku psich szkół w Trójmieście jako grzeczny uczeń poszukujący wiedzy, w jednej początki na właściciela - masakra, mój pies wyszedł z szelek i SAM SOBIE PRZYBIEGŁ. No ale robi to TRENER, a trener przecież WIE co robi. Zrezygnowałam, Kocham mojego psa.
Taddam, zamiast rapety na końcu położymy CZŁOWIEKA. Okazało się, że działa.
Żeby się dokształcić, poszłam do kilku psich szkół w Trójmieście jako grzeczny uczeń poszukujący wiedzy, w jednej początki na właściciela - masakra, mój pies wyszedł z szelek i SAM SOBIE PRZYBIEGŁ. No ale robi to TRENER, a trener przecież WIE co robi. Zrezygnowałam, Kocham mojego psa.
Kolejna szkoła już uczyła na obcego człowieka - ale nie podawała zapachu do nawęszenia, tylko należało pokazać psu PODSTAWĘ ŚLADU - miejsce, gdzie pozorant długo stał, strzepywał cząsteczki zapachowe i pocierał stopami o podłoże.
Nikt nie mówił nam o lince, o pracy linką, o ciele, tylko szliśmy za psem. Często też pozorant szedł ze swoim psem, co owocowało niezłą bójką na końcu:)
Nikt nie mówił nam o lince, o pracy linką, o ciele, tylko szliśmy za psem. Często też pozorant szedł ze swoim psem, co owocowało niezłą bójką na końcu:)
Potem jakoś tak zaczęliśmy biegać ze znajomymi po krzakach - zasada była jedna - idź jakieś 5 minut, zrób z dwa zakręty i schowaj się dobrze.
Hmmmm, NIKT z nas wtedy nie wymyślił, żeby znać przebieg śladu, nie wpadliśmy również na pomysł brania nr telefonu do pozoranta, bo cóż - nie każdy miał telefon, ceny połączenia były wysokie, permanentny brak zasięgu, nasz pies I TAK CIĘ ZNAJDZIE, no i jest jakieś wyzwanie. Co ciekawe, że wtedy ZAWSZE na 100% znajdowaliśmy pozoranta.
ZAWSZE.
ZAWSZE.
Potem zaczął się etap seminariów - i to jest etap, kiedy pies mi się zepsuł.
Jeden kazał tropić na WŁASNYM śladzie (czyli depcze ślad właściciel, a potem pies idzie prowadzony przez WŁAŚCICIELA na zapachu WŁAŚCICIELA, znajdując PRZEDMIOTY należące do WŁAŚCICIELA) rzuca swoje przedmioty w wysokiej trawie, na końcu pies znajduje saszetkę z jedzeniem.
Drugi kazał tropić też z przedmiotami, z wiatrem, nagroda wyskakiwała SPOD PRZEDMIOTÓW.
Kolejny trener z psem początkującym pracował szukając właściciela (nas to na szczęście ominęło), potem kładzione były przedmioty, które UŁATWIAŁY pracę psu, a na końcu był pozorant. Przedmioty kładzione były np za zakrętami i miały naprowadzać psa na ślad.
Był też pomysł na jeden konkurs, w którym brałyśmy udział - gdzie podczas sprawdzania ściany kukurydzy Flora dostała pastuchem, dwa razy, pierwszy raz zryczałam się po śladzie - do dziś mamy problemy ze sprawdzaniem wysokich ścian, linką i zakraplaniem spot-onów.
Jeden kazał tropić na WŁASNYM śladzie (czyli depcze ślad właściciel, a potem pies idzie prowadzony przez WŁAŚCICIELA na zapachu WŁAŚCICIELA, znajdując PRZEDMIOTY należące do WŁAŚCICIELA) rzuca swoje przedmioty w wysokiej trawie, na końcu pies znajduje saszetkę z jedzeniem.
Drugi kazał tropić też z przedmiotami, z wiatrem, nagroda wyskakiwała SPOD PRZEDMIOTÓW.
Kolejny trener z psem początkującym pracował szukając właściciela (nas to na szczęście ominęło), potem kładzione były przedmioty, które UŁATWIAŁY pracę psu, a na końcu był pozorant. Przedmioty kładzione były np za zakrętami i miały naprowadzać psa na ślad.
Był też pomysł na jeden konkurs, w którym brałyśmy udział - gdzie podczas sprawdzania ściany kukurydzy Flora dostała pastuchem, dwa razy, pierwszy raz zryczałam się po śladzie - do dziś mamy problemy ze sprawdzaniem wysokich ścian, linką i zakraplaniem spot-onów.
A potem pewnego dnia nagraliśmy film z tropienia w mieście i dostaliśmy po głowie od polskich trenerów - że pies nie tropi, nic nie umiemy etc, ale następnego dnia odezwała się Jose z Holandii - zobaczyła nasz film na YT i powiedziała, że strasznie jej się podoba nasza praca z psami i zaprasza nas do nich na trening. Nieee, do Holandii? My małe żuczki?
W związku z tym, że nauczyłam się po tych kilku latach, żeby nie jeździć z psem na seminaria - pojechałam jako obserwator i tam okazało się, że 'CI AMERYKANIE i HOLENDRZY' robią to samo co my na samym POCZĄTKU - coś co nam wyszło intuicyjnie, z filmów o tropieniu myśliwskim, a na wysyłanie pozoranta bez telefonu mają nawet nazwę DOUBLE BLIND.
Zaznaczanie przedmiotów |
W rocznicę pracy z sześćsetnym psem (TAAAAK, 600 psów przeszło przez moje ręce), mogę powiedzieć, że wszystkie nasze psy przeszły przez różne etapy mojego prowadzenia zajęć.
Z jednej strony jest coś w rodzaju kaca moralnego DLACZEGO WPROWADZAŁAM NOWINKI do treningu, z drugiej nie wiedziałabym jak negatywnie wpływają niektóre techniki na pracę psa.
My też robiliśmy przedmioty i wysyłaliśmy na właściciela!
Ale pewnego dnia iskrzył pomysł HEJ, nie róbmy już tak, spróbujmy bez tych przedmiotów i psy szły jak burza.
A gdy przyszedł Dexter, którego NIGDY nie dałoby się zrobić na właściciela. Nie mogłam nawet zbliżyć się do Pańcia - a co powiedzieć dotknąć go ... za smycz. Trzeba było kombinować, mózg parował, uczyć się, wplatać coś od Łęczyckiej, coś od Muchy, coś od Gumińskiej, coś od Capry, coś od kogoś i tak wyszła nam nasza własna metoda. Jaka to metoda? Hmmm, indywidualnie dobrana do KAŻDEGO psa. Bazująca niezwykle na komunikacji.
Z jednej strony jest coś w rodzaju kaca moralnego DLACZEGO WPROWADZAŁAM NOWINKI do treningu, z drugiej nie wiedziałabym jak negatywnie wpływają niektóre techniki na pracę psa.
My też robiliśmy przedmioty i wysyłaliśmy na właściciela!
Ale pewnego dnia iskrzył pomysł HEJ, nie róbmy już tak, spróbujmy bez tych przedmiotów i psy szły jak burza.
A gdy przyszedł Dexter, którego NIGDY nie dałoby się zrobić na właściciela. Nie mogłam nawet zbliżyć się do Pańcia - a co powiedzieć dotknąć go ... za smycz. Trzeba było kombinować, mózg parował, uczyć się, wplatać coś od Łęczyckiej, coś od Muchy, coś od Gumińskiej, coś od Capry, coś od kogoś i tak wyszła nam nasza własna metoda. Jaka to metoda? Hmmm, indywidualnie dobrana do KAŻDEGO psa. Bazująca niezwykle na komunikacji.
Co zauważyłam w procesie szkolenia psów tropiących i czego NIE robimy?
- nie kładziemy śladu właściciela, gdy pies jest trzymany za kocykiem przez obce osoby, śliniąc się, szczekając, następnie W PANICE biegnie przed siebie, nie myśląc gdzie biegnie, czego szuka i skacze po człowieku.
System ten pięknie prowadzi niektóre osobniki do wzmożenia lęku separacyjnego. Są oczywiście osobniki, które dają radę. Tylko nigdy nie wiadomo co się dzieje wewnątrz psa?
System ten pięknie prowadzi niektóre osobniki do wzmożenia lęku separacyjnego. Są oczywiście osobniki, które dają radę. Tylko nigdy nie wiadomo co się dzieje wewnątrz psa?
- właściciel nie kładzie śladu, a następnie nie wprowadza psa na SWÓJ ślad - bo eeee, to jest bez sensu..., pies nie jest głupi. W prawdziwej pracy jeśli przypadkiem przewodnik wcześniej przedepcze ślad obcej osoby, a pies ma tego dnia SŁABY DZIEŃ, to pieski pięknie chodzą wtedy na znajomym zapachu - tzw boczku (kto był na wykładzie ten wie:))
A skąd to wiemy? Z błędu, który popełniliśmy przed śladem Balbiny - do dziś pamiętam to spojrzenie Balbiny na Jowitę, eee, Ciebie mam szukać??? Tak, pomyliliśmy się i podaliśmy zapach Pańci psu, który miał tropić. I co się stało? Balbina popatrzyła na nas, policzyła, stwierdziła, żę nie ma Marty i do niej poszła... Kiedyś nadejdzie taki czas na ZAGADKI tropienowe:)))
LUDZIE i PSY uczą się na BŁĘDACH - pamiętajcie!
A skąd to wiemy? Z błędu, który popełniliśmy przed śladem Balbiny - do dziś pamiętam to spojrzenie Balbiny na Jowitę, eee, Ciebie mam szukać??? Tak, pomyliliśmy się i podaliśmy zapach Pańci psu, który miał tropić. I co się stało? Balbina popatrzyła na nas, policzyła, stwierdziła, żę nie ma Marty i do niej poszła... Kiedyś nadejdzie taki czas na ZAGADKI tropienowe:)))
LUDZIE i PSY uczą się na BŁĘDACH - pamiętajcie!
- nie kładziemy pierwszych śladów pod wiatr, pięknie potem pieseczki wchodzą w tropienie górnym wiatrem (oczywiście nie wszystkie, ale... retrieverki uwielbiają)
Znacznik na śladzie |
- przedmioty na śladzie, przy których pies miał się zatrzymać i zaznaczyć (dotknięciem, warowaniem, siadem, złapaniem w pysk) idealnie wybijały psy z pracy, z każdym przedmiotem tworzyła się ogromna kałuża zapachowa, psy zawracały ze śladu do przedmiotu, którego zapach leżał tam ileś czasu i rozprzestrzeniał się na wszystkie strony.
Przy całkowitym wycofaniu przedmiotów prawie wszystkie psy, które były uczone od początku na przedmiotach - nie są w stanie sobie poradzić z dłuższym odcinkiem śladu i z zakrętami. Wychodzą za zakręt i ... NI MA.
Duża ilość psów również szuka na śladzie przedmiotów, zaznacza śmieci, jakieś obce rękawiczki etc. W pracy realnej mamy za zadanie znaleźć JAK NAJSZYBCIEJ zaginionego.
Ale ale, można wprowadzić innego pieseczka, na ten sam ślad - tylko w celu identyfikacji przedmiotów:)
Przy całkowitym wycofaniu przedmiotów prawie wszystkie psy, które były uczone od początku na przedmiotach - nie są w stanie sobie poradzić z dłuższym odcinkiem śladu i z zakrętami. Wychodzą za zakręt i ... NI MA.
Duża ilość psów również szuka na śladzie przedmiotów, zaznacza śmieci, jakieś obce rękawiczki etc. W pracy realnej mamy za zadanie znaleźć JAK NAJSZYBCIEJ zaginionego.
Ale ale, można wprowadzić innego pieseczka, na ten sam ślad - tylko w celu identyfikacji przedmiotów:)
- nie wypuszczamy pozoranta z psem - ach jak pięknie wzmaga się pilnowanie zasobów (Pańcia trzyma kiełbasę, a tamten pies idzie ją złowić, CIACH), psy również gdyby mogły, wybrałyby ślad zwierzątka - więc nigdy nie wiesz czy pies idzie śladem człowieka czy psa.
Generalnie psy radzą sobie idealnie z segregacją zapachu (odróżnieniem np zapachu psa od człowieka), ale gdy pies MA SŁABY dzień, a Ty musisz znaleźć starszego Pana w lesie - ja chcę mieć 1000% pewności, że pies idzie na człowieka.
Generalnie psy radzą sobie idealnie z segregacją zapachu (odróżnieniem np zapachu psa od człowieka), ale gdy pies MA SŁABY dzień, a Ty musisz znaleźć starszego Pana w lesie - ja chcę mieć 1000% pewności, że pies idzie na człowieka.
- pieseczki nie 'BAWIĄ' się przed śladem razem - przyjechaliśmy tu do pracy czy na spacer? Dodatkowo rewelacyjnie idzie w górę koryzol i adrenalina - a po co nam to na początku roboty?
- nie znaczymy śladów w jakikolwiek sposób - bibułkami, kokardkami, klamerkami, NICZYM - psy wiedzą..., a ludzie się sugerują wypatrując jak SOKOŁY...
- ha, wycofaliśmy odblaskowe kamizelki - tak, pozorant w kamizelce odblaskowej to samo złooo, nasze pieski zaczęły PATRZEĆ gdzie są ludzie w kamizelkach:)
Pozdrawiamy panów robotników z Sopotu!
Pozdrawiamy panów robotników z Sopotu!
Co robimy?
- pies pracujący MUSI umieć czekać cierpliwie na przewodnika w aucie, przyjeżdżając na akcję, NIGDY nie wiesz A. czy w ogóle wejdziesz z psem, B. kiedy wejdziesz, C. czy nie wejdziesz jako pies testowy.
Pies ma być spokojny, wypoczęty, a nie jojczący lub podekscytowany tym co ewentualnie będzie robił.
Pies ma być spokojny, wypoczęty, a nie jojczący lub podekscytowany tym co ewentualnie będzie robił.
- ślady double blind - jak najszybciej wprowadzamy podwójnie ślepe ślady - nikt nie zna śladu, a najlepiej, żebyśmy też nie wiedzieli KTO nam się schował.
- pracujemy nad Proximity Alert - w pracy realnej, przysłowiowy PAN KOWALSKI zbiegły z psychiatryka nie karmi pieseczka na końcu pracy, hmmm, nawet może być niezbyt zadowolony z nadejścia naszego futrzaka:) A wtedy ??? BĘC!
- pracujemy nad emocjami, podwyższamy je na początku pracy i stopniowo obniżamy - 'zjaranemu' pieskowi szybciej wypłynie mózg niż kogoś znajdzie.
- pozwalamy psu na porażki - Nela znacznie lepiej pracuje odkąd pierwszy raz nie znalazła Pana na prawdziwej akcji - mit doprowadzania psa do SUKCESU przekłada się na: no Pańcia teraz to ja nie wiem, teraz to mi pomóż, bo ZAWSZE wiedziałaś gdzie jest pozorant.
- pracujemy nad swoim ciałem - aby nie naprowadzało psa na śladzie, nie wprowadzało go w błąd, to PIES PRACUJE, Ty słaby przewodniku nie masz WĘCHU!
- nie biegniemy za psem - hmmm, my nawet coraz wolniej chodzimy :)))
Czy są psy, których nie można nauczyć tropienia?
Hmmm, nie... ale krótkonose mają problem z oddychaniem i słabo się wentylują - więc nauczyć można, ale jest to niebezpieczne dla zdrowia, no i po co?
- pieseczki po prądzie, czy to w formie pastucha czy "radosnego miziania po szyjce" nie chcą pracować. Bo? Bo się boją... Czego? Może KOGO? Ale przecież to tylko delikatne smyranie jest i piesek nie wiedział, że impuls idzie od właściciela... nie?
Gdzie widzimy największy problem w tropieniu?
W PRZEWODNIKU :)
Psy są ZAWSZE OK :) I za to kocham tropienie!
Psy są ZAWSZE OK :) I za to kocham tropienie!
W kolejnym odcinku będzie o SPRZĘCIE:)
Musztarda bawarska... Właśnie poprawiłaś mi humor :D No nie, hahahahahah! Genialne! :D
OdpowiedzUsuńpierwszy artykuł z którego zrobiłem notatki
OdpowiedzUsuńMnie zastanawia Proximity Alert. Czy w hobbystycznym tropieniu (nie zawodowe w ratownictwie) też to się stosuje? Bo praktykowane jest dawanie smaków przez pozoranta, jako motywację dla psa. Ja nad tym się zastanawiam czy wlasnie dawać czy nie.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie dawać - to nadal nagroda dla psa za dobrą robotę. Po Proximity pies też dostaje nagrodę, od swojego przewodnika. Kolejne ślady kończą się u pozoranta, aby wzmocnić motywację.
UsuńTak mało jest mądrych i wartościowych informacji o posokowcach Dziękuję
OdpowiedzUsuńTak mało jest mądrych i wartościowych informacji o posokowcach Dziękuję
OdpowiedzUsuń