PeKaPem przez Polskę, oczywiście z rudymi:)
![]() |
Nela |
Podróżowanie
z psem PKP po Polsce, okazuje się ciekawym tematem i na każdym wyjeździe można dowiedzieć
się czegoś nowego. Siedząc w pociągu
relacji Warszawa – Gdańsk, z gniazdkiem z prądem (to ważne, bo bywają gniazdka
BEZ prądu, lub w ogóle ich nie ma) zawsze można coś skrobnąć, a wy już szukać nie musicie, zawsze lepiej
uczyć się na czyimś doświadczeniu:)
Pierwsza zasada podróży PKP, to oczywiście obowiązkowy kaganiec, noszony
wszędzie i zawsze, na stacji, na dworcu, na peronie, w pociągu = wszędzie – w praktyce, my mamy kaganiec przewieszony na szyi, jednak kilka razy panowie SOKiści zwrócili
nam uwagę, że „wiedzą, że to "niegroźna" rasa, ale taki jest przepis”. Do tego pamiętajcie zabrać książeczkę szczepień psa, to ważne, bo niektórzy chcą obejrzeć.
Druga zasada – jeden człowiek + jeden pies – zatem moim największym problemem
jest „wybieranie” kto jedzie, a kto zostaje – jest jeden MYK – podpowiedziany przez
koleżankę Olę – że przecież psa w klateczce można przewozić, nie dość, że bez
biletu to jeszcze jako bagaż…czyli jeden w dziupli, drugi na smyczy i jadą dwa.
Ale jakoś nie jestem przekonana do przewożenia dwóch panien, zwłaszcza tych:)
Opłata w PKP: 15,20 zł – stała opłata za przewóz psa, nie można kupić tego
biletu w internecie, więc zawsze biegniemy z rudą do kasy i na podstawie
wydrukowanego biletu i danych pani/pan wystawia bilet – tu ważne – bardzo ciężko
z niektórymi w okienkach się porozumieć, nie lubią TYCH z biletami
internetowymi – zatem czeka Was doświadczanie wnikliwej obsługi, np. ja mam
bilet w telefonie, a pan we Wrzeszczu mówi: „tylko wydrukowany”, a przepisy
mówią, że jechać można z biletem w telefonie… więc WALCZCIE!
![]() |
Flo |
Małe psy możecie wozić bez kagańca i bez opłaty, jednak muszą przebywać ciągle
w klatce – jedna z pasażerek wyciągnęła psa na chwilę i pan konduktor zagroził
mandatem za brak kagańca i ... nałożeniem dodatkowej opłaty :)
A co z innymi środkami komunikacji? PKS, Polski Bus?
Każdy przewoźnik PKS ma swój regulamin i zanim postanowicie wybrać się PKSem,
to przeczytajcie go, ponieważ niektórzy traktują psa jak bagaż, można tylko
małe w klatce, duże w kagańcu lub w ogóle nie. W Polskim Busie – niestety nie można
przewozić psów, ani małych, ani dużych – jedyna możliwość to pies asystujący.
A jak pasażerowie traktują psy?
Ano…różnie, my jeździmy w naszej kamizelce psa tropiącego, bo dziewczyny są
inaczej (lepiej, z zainteresowanie, lekką obawą…) traktowane. W pociągu jest
kolejny przepis, że gdy pasażerowie nie zgadzają się na przebywanie psa w
przedziale, przewożący psa musi opuścić przedział, jednak konduktor ma mu to
miejsce wyznaczyć… jak na razie, nam się to nie zdarzyło. Oczywiście psom nie
wolno leżeć na fotelach, ostatnio pan nam zwrócił uwagę, że „ nawet na kocyku” nie wolno,
jednak w 99% suki jeżdżą obok mnie na fotelu. Aby ułatwić sobie i psu życie,
jak tylko możecie wybierajcie wagon przez przedziałów – bowiem jest znacznie
więcej miejsca na nogi i przede wszystkim dla psa.
A jaki pieseczek może podróżować pociągiem?
Hmmm, temat rzeka, socjalizacja w szczenięctwie to podstawa, najważniejsze jest
to, aby pies nie bał się ludzi, odgłosów, a co najważniejsze ufał przewodnikowi:) Z Nelą nie ma żadnych problemów z podróżowaniem,
cisza, spokój i ciągle śpi (ale tylko na fotelu, na podłodze Szanowna Pani
dupska nie położy), a z Florą to osobny temat – jej miłość do ludzi i
powszechna ciekawość prowadzi ją (i mnie) do poznania wszystkich pasażerów w
wagonie:) I przez 5 godzin NIE ŚPI – kombinuje jak odwiedzić
pana i panią z tyłu/przodu/obok…
A na koniec - uważajcie na wsiadanie i wysiadanie z pociągu, niestety Sara i Nela raz wpadły pod pociąg przy wysiadaniu - bardzo ważne jest tu polecenie: czekaj lub ja mam tył (czyli pies idzie z za mną). Tu naprawdę uważajcie.
Podsumowując - PeKaPem z psem, to fajne doświadczenie i poznawanie psiarzy z całej Polski:)
ja wnoszę dziewczyny, bo to za duza odległość i nie chce blokować wejścia. Co do współpasażerów to raz zdarzyło mi się przejść pól wagonu i chociaż w każdym przedziale siedziała 1 osoba to wszyscy mieli alergie :( . Dopiero słysząc zamieszanie jakaś mila zakonnica zaprosiła mnie do swojego przedziału mówiąc, ze do pingwina nikt nie przysiada się i tak. I rzeczywiście nikt później nie zdecydował się do nas dołączyć ;)
OdpowiedzUsuńJa w sumie z Pako i PKP mam same przyjemne skojarzenia (mówię tu o wspólnych podróżach bo sama to już niekoniecznie). Kaganiec, zawsze był ale tylko w razie co nigdy nie na pysku i nigdy nie została nam zwrócona uwaga. Jak Pako spał na siedzeniach - na swoim kocyku to też nigdy nie było problemu. Ludzie zawsze odnosili się do psa pozytywnie. Raz nawet był taki tłum, że my wcześniej wsiadający mieliśmy miejsce ale później nie szło szpilki wsadzić do pociągu, Siedzenia bez przedziałowe ale i tak z bardzo małą ilością miejsca na nogi z podróżnymi naprzeciw. Pako w nogach jakoś wciśnięty siedział i tak sobie pysk położył na nodze starszego Pana naprzeciwko i zasnął. Pan tylko się uśmiechnął żeby psu nie przeszkadzać bo nic się nie stało, niech śpi sobie - mimo, że ładnie mu spodnie zaślinił :)
OdpowiedzUsuń